Czy można być zdrowym w chorym otoczeniu? Fragment książki Philipa Zimbardo Psychologia i Życie:
Czy można być zdrowym w niezdrowych miejscach?
„Czy normalna, „zdrowa psychicznie” osoba, u której nigdy nie występowały poważne objawy zaburzeń psychicznych, może być przyjęta do szpitala psychiatrycznego i nie zostać zdemaskowana tam od razu jako zdrowa? Jest to coś więcej niż tylko zagadnienie akademickie; jest to wyraz obaw, odczuwanych przez wielu ludzi, którzy odwiedzają szpitale psychiatryczne lub pracują w nich. Zgodnie z wynikami najbardziej znanych badań, przeprowadzonych przez Davida Rosenhana (1973), objawy te są częściowo uzasadnione. Gdy dana osoba została raz określona jako „chora psychicznie” i przyjęta do szpitala, wówczas niczego, co ta osoba robi, nie uznaje się już za normalne.
Rosenhan i siedem innych osób zgłaszało się do dwunastu różnych szpitali psychiatrycznych w pięciu różnych stanach na Wschodnim i Zachodnim Wybrzeżu Stanów Zjednoczonych. Dokonywali tego telefonując do izby przyjęć każdego ze szpitali z prośbą o przyjęcie. Każdy z tych pseudopacjentów skarżył się na to samo: „Słyszę głosy, niewyraźne głosy. Wydaje mi się, że mówią one „pusty”, „próżny”, „głuchy”. Z wyjątkiem tego kłamstwa oraz zmiany swego nazwiska, zawodu i miejsca zatrudnienia, wszystko co mówili, było prawdą - przedstawiali po prostu pewne niepatologiczne epizody ze swego życia. W prawie każdym wypadku rozpoznawano u nich „schizofrenię”; wyjątkiem wśród szpitali objętych badaniami był jedyny prywatny szpital, w którym postawiono diagnozę „psychoza maniakalno-depresyjna” (diagnoza ta rokuje bardziej pomyślne szanse wyzdrowienia lub wyleczenia). Gdy pseudopacjenci znaleźli się na oddziale psychiatrycznym, wówczas natychmiast zaprzestawali symulowania jakichkolwiek objawów choroby. Każdy pseudopacjent zachowywał się tak „normalnie” pod każdym względem, jak to tylko było możliwe.
Jak szybko ich zdemaskowano? „Pomimo publicznego demonstrowania zdrowia psychicznego”, podaje Rosenhan, „pseudopacjenci nie zostali nigdy zdemaskowani. Każdy z nich, przyjęty z reguły z diagnozą schizofrenii, został zwolniony z diagnozą schizofrenii „w okresie remisji””. Długość okresu hospitalizacji wahała się od 7 do 52 dni, przy czym przeciętna wynosiła 19 dni. Zwolnienie następowało zwykle na interwencję współmałżonka czy przyjaciół, lecz żaden z członków personelu kierowniczego nie zdawał sobie sprawy, że został popełniony „błąd” przy przyjmowaniu, czyli że zdrowa psychicznie osoba przebywała w „niezdrowym” miejscu.
Aby jeszcze dobitniej wykazać subiektywność ocen oraz nierzetelność psychiatrycznej diagnozy chorób psychicznych, Rosenhan (1973) przeprowadził proste badania dodatkowe w pewnym szpitalu, którego kierownictwo zostało poinformowane o opisanych wyżej badaniach i nie chciało wierzyć, aby takie błędy mogły wydarzyć się w ich szpitalu. Powiedziano im, że w ciągu następnych trzech miesięcy jeden lub więcej pseudopacjentów będzie starać się o przyjęcie do szpitala. U członków personelu kierowniczego wytworzono więc w ten sposób nastawienie na wykrywanie oszustów; oceniali inni systematycznie swoją pewność, że każdy ze 193 pacjentów przyjętych w tym okresie do szpitala jest albo zdrowym pseudopacjentem, albo też psychicznie chorym, prawdziwym pacjentem. 41 osób spośród przyjętych pacjentów zostało z dużym stopniem pewności uznanych za pseudopacjentów przez przynajmniej jednego członka zarządu szpitala, zaś 19 spośród tych pacjentów zostało uznanych za zdrowych pseudopacjentów zarówno przez psychiatrę, jak i przez członka zarządu.
Ilu pseudopacjentów wysłał Rosenhan do tego szpitala? Prawdopodobnie już to odgadłeś. Żadnego”.
Podstawowe zarzuty pod adresem modelu medycznego są następujące:
a) zjawisko określane jako „choroba psychiczna” należałoby ujmować raczej w kategoriach dewiacji niż choroby;
b) bez względu na to, jaką nazwę jej się nada, „choroba psychiczna” nie jest czymś istniejącym w tym samym sensie, jak rak czy gruźlica, lecz jest raczej subiektywną etykietką i określeniem stosowanym wobec pewnych ludzi przez innych ludzi, w celu wnioskowania o stanach i procesach, których nie można zaobserwować bezpośrednio;
c) ludzie społecznie, ekonomicznie czy politycznie bezsilni będą częściej określani jako „psychicznie chorzy”, niż ludzie dysponujący siłą, nawet jeśli wykazują oni identyczne zachowania;
d) „szaleństwo” („madness”) jest wytworem interakcji danej jednostki z jej środowiskiem społecznym oraz jej przystosowania do tego środowiska - wraz z jego konfliktowymi wymaganiami, nierozsądnymi regułami oraz patologicznymi stosunkami panującymi w rodzinie, szkołach, miejscu pracy i innych sytuacjach. Te główne zarzuty pochodzą przede wszystkim z kręgów psychiatrii radykalnej, socjologii i psychologii społecznej.
Całkiem inną koncepcję dotyczącą tego, co nazywamy „chorobą psychiczną”, prezentuje „radykalna” szkoła psychiatrii, w której pionierami są Ronald Laing i Thomas Szasz. Stwierdzają oni, że stosunek między „reprezentującym instytucję (czyli szpital) psychiatrą a leczonym przymusowo pacjentem jest bardziej podobny do stosunku między panem a niewolnikiem niż pomiędzy lekarzem a dorosłym pacjentem” (Szasz, 1973, s. XII). Stosunek medyczny jest według nich oparty na sile, która może działać bez współczucia oraz bez uwzględniania praw, życzeń i punktu widzenia pacjenta, jak też funkcji, które jego „szaleństwo” mogło spełniać w jeszcze bardziej szalonym otoczeniu. Według Lainga, schizofrenia jest „specjalną” strategią, którą dana osoba wynajduje, aby żyć w sytuacji nie nadającej się do życia” (1967, s. 115).
Dewiacja, a nie choroba. Wzrastająca w ostatnich latach świadomość niedostatków modelu medycznego doprowadziła krytyków reprezentujących stanowisko socjologiczne do wysunięcia twierdzenia, że właściwym porównaniem dla tak zwanej „choroby psychicznej” są inne formy dewiacji, a nie choroby. Biorąc początek ze znaczących prac Ervinga Goffmana (1961), dotyczących pacjenta psychiatrycznego traktowanego jako dewianta moralnego, rozwinął się ruch, który kładzie nacisk na doniosłe znaczenie reakcji społecznych dla określenia tego, czym jest dewiacja, kim są dewianci i w jaki sposób powinno się ich traktować (Becker, 1963; Kitsuse, 1964;
Erikson, 1966). W sumie pozycja „dewianta” wiąże się z pewną niższością moralną, odrzuceniem społecznym oraz niechętną oceną tych, którzy albo posiadają władzę, albo pragną ją uzyskać. Ponadto termin |dewiant implikuje, że dany osobnik „różni się jakościowo od zwykłych ludzi i że nie ma takich obszarów jego osobowości, które by nie były schorzałe wskutek jego problemu” (Scott, 1972, s. 14).
Bez względu na to, co robisz, przyjemnie jest móc wskazać na kogoś innego i zgodnie z prawdą stwierdzić: „Nigdy nie złapaliście mnie na takim postępowaniu”. Określiwszy pewną postać schorzenia i ustaliwszy różnicę między „nami” a „nimi” jesteśmy zadowoleni, ponieważ dzięki temu nie potrafimy wyobrazić sobie, że my moglibyśmy kiedykolwiek stać się podobni do nich, a ponadto nie czujemy się odpowiedzialni za stworzenie warunków, które mogły wywołać tę ich „anormalną” reakcję (ryc. 11.2).
Piętno, piętno wszędzie. Diagnoza „chory psychicznie” pociąga za sobą podwójne konsekwencje: degradację społeczną i obniżenie samooceny. Piętno społeczne związane z „chorobą psychiczną” jest silniejsze i bardziej trwałe niż niemal każda inna forma napiętnowania. Obawa przed takim napiętnowaniem może skłaniać ludzi do negowania potrzeby zasięgnięcia porady psychologicznej i poddania się leczeniu nawet wtedy, gdy jest ono potrzebne ze względu na nich samych i innych (Yarrow i in., 1955; Schwartz, 1957)
Możesz również posłuchać i / lub ściągnąć:
Wydrukuj i / lub i ściągnij na dysk cały artykuł: Kliknij
Nikt człowieku nie ma prawa wmawiać Tobie, że czegoś nie umiesz i że czegoś nie potrafisz, a tym bardziej, że jesteś chory!OBUDŹ SIĘ! ;)
OdpowiedzUsuńja od lat walczę jako ofiara przemocy psychiatrycznej bo razem z rodziną wmawiają mi chorobę w ramach "kary wychowawczej". A ludzie dają się im manipulować i wierzą w każde ich słowo-urojenie.
OdpowiedzUsuń