Obrońcy praw człowieka alarmują: do szpitali psychiatrycznych trafia dziś więcej zdrowych osób niż w czasach PRL. Prokuratury i sądy wysyłają na obserwację psychiatryczną ludzi, zbadanych przez biegłych w sposób skandalicznie niezgodny z lekarską rzetelnością i etyką zawodową. Dwie, trzy minuty badania – i sześć tygodni pobytu w zamkniętej celi z agresywnymi chorymi. Taki los może spotkać każdego, kto bierze udział w sprawie karnej. Polski wymiar sprawiedliwości nad wyraz chętnie korzysta z opinii biegłych o niskich kwalifikacjach zawodowych i lekceważących etykę lekarską. Dlaczego?
Prokurator wszczął śledztwo przeciwko Renacie Ramos. Uznał, że składa fałszywe zeznania. Dał za to wiarę zeznaniom męża i nakazał przeprowadzenie badań psychiatrycznych.
- To było przerażające. Ciężko mi uwierzyć, że taka sytuacja może mieć miejsce – mówi Renata Ramos. – Zakład psychiatryczny był dobrym miejscem, by się mnie pozbyć. Poddano mnie krótkiemu badaniu psychologicznemu. Pokazano jakieś rysunki, potem doktor zapytał o kilka szczegółów z życia – czy piję, palę, jak się czują rodzice, czy mam rodzeństwo, i to wszystko.
Lekarz nie potrafił jednoznacznie stwierdzić, czy Renata Ramos jest chora. Zalecił więc obserwację psychiatryczną. Od tego czasu, od dwóch i pół roku, z powodu postępowania karnego i kolejnych badań psychiatrycznych, wciąż nie może zapaść wyrok w sprawie rozwodowej pani Renaty. Nie może się też zakończyć konflikt o dziecko. Ona sama nie może znaleźć pracy. Podjęła walkę o swoje prawa. Pisała odwołania do Prokuratury Krajowej, do Ministerstwa Sprawiedliwości. Zdobyła kontropinie innych biegłych, według których jest zdrowa.