W zeszłym tygodniu Wilhelm J., który po terapii zachorował na malarię i przez wiele lat walczył z jej nawrotami, opowiedział swoją historię dziennikarzom. Nad Dunajem zawrzało.
Wydawało się bowiem, że po latach rozliczeń wiemy już wszystko o piekle, jakie przechodzili wychowankowie austriackich sierocińców. Prasa pisała o powszechnym wykorzystywaniu seksualnym i biciu wychowanków przez personel, o tym, że domy dziecka przypominały więzienia. Kilka miesięcy temu Austriacy dowiedzieli się, że jeden z sierocińców zamieniono na dom publiczny - wychowawczynie pozwalały mężczyznom wykorzystywać dziewczynki.
Komisja, która od dwóch lat zajmowała się badaniem działalności domów dziecka prowadzonych przez Kościółkatolicki, naliczyła ponad 1,4 tys. przypadków wykorzystywania dzieci. Do tego dochodzą setki skrzywdzonych wychowanków domów prowadzonych przez zarządców świeckich.