W swej fascynującej książce, która opowiada o medykalizacji ludzkiego cierpienia przez psychiatrów, Gary Greenberg opisuje, jak lekarz Samuel Cartwright doniósł w 1850 roku na łamach szanowanego periodyku "New Orleans Medical and Surgical Journal" o odkryciu pewnej nowej choroby. Nazwał ją "drapetomanią", od słowa "drapetes" oznaczającego w starożytnej grece zbiegłego niewolnika. Choroba ta miała "powodować, że Murzyni uciekają". Cartwright wymienił jeden podstawowy objaw diagnostyczny – "opuszczenie służby" – oraz kilka drugorzędnych, w tym "dąsy i niezadowolenie tuż przed ucieczką".
Drapetomania trafiła rzecz jasna na śmietnik historii medycyny. Nigdy nie została wymieniona w "Diagnostic and Statistical Manual of Mental Disorders" (DSM) Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, zbiorze powszechnie respektowanych wytycznych w zakresie badań i diagnozy zaburzeń zdrowia psychicznego. Greenberg, zagorzały krytyk DSM, sugeruje jednak, że gdyby podręcznik ten był publikowany w połowie XIX wieku, zapewne uwzględniono by w nim także drapetomanię.