wtorek, 24 stycznia 2012

Szpital złapie i nie puści

Czy w Branicach przetrzymuje się pacjentów do kilku miesięcy, żeby wyłudzić pieniądze z NFZ?

Czy można przetrzymywać ludzi na przymusowym leczeniu odwykowym w szpitalu psychiatrycznym po decyzji sądu, że już powinni z niego wyjść? - pyta mnie Grzegorz Kurczyński i odpowiada sobie sam: - Można.

- A gdzie? - dopytuję.

- Tu, gdzie jestem, w Samodzielnym Wojewódzkim Szpitalu dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Branicach, województwo opolskie, na oddziale D1.

- Kogo się przetrzymuje?

- Przymusowo leczonych alkoholików i narkomanów, umieszczonych na podstawie art. 96 kodeksu karnego. Na leczenie trafiają osoby skazane na karę do dwóch lat pozbawienia wolności bez zawieszenia, za przestępstwo dokonane pod wpływem alkoholu czy narkotyków i gdy "zachodzi wysokie prawdopodobieństwo ponownego popełnienia przestępstwa związanego z tym uzależnieniem". Wtedy sąd może zdecydować o konieczności leczenia odwykowego przed odbyciem kary albo zamienia więzienie na odwyk - Grzegorz Kurczyński świetnie zna zapis kodeksu karnego. - Leczenie może trwać od trzech miesięcy do dwóch lat.

I od razu podaje kilka przypadków przetrzymywania na oddziale w Branicach pacjentów, co do których sąd wydał już decyzję o zakończeniu terapii.

- Właściwie nie ma pacjenta, który nie czekałby tu tygodniami na terapię, a po jej zakończeniu na wyjście. Tu łamane są prawa człowieka. Bardzo dokładnie zbadałem sytuację na oddziale. Będę walczył, gdyby próbowano i mnie tak potraktować. Studiuję przepisy.



Jestem trzeźwiejącym alkoholikiem 


- Mam 47 lat. Z wykształcenia jestem kulturoznawcą. Pracowałem jako dyrektor Ząbkowickiego Ośrodka Kultury. Mieszkam w Ząbkowicach Śląskich.

Dwa razy byłem skazany za jazdę po pijanemu. Ostatnio na pięć miesięcy, które sąd zamienił mi na przymusowe leczenie. Wyrok skończył mi się już 4 czerwca - gdyby liczyć od dnia przywiezienia mnie do szpitala w Branicach. Terapię skończyłem 17 czerwca. Gdybym siedział w więzieniu, byłbym już w domu. A ile czasu tu naprawdę będę? Nie wiadomo.

Wcześniej sam próbowałem uciec od wódki. Nie udawało się. Teraz, kiedy zakończę leczenie, chcę zostać instruktorem terapii uzależnień. Nie ma lepszego terapeuty niż alkoholik - wyjaś-nia.- Jeśli mi się to uda, wiem na pewno, że nigdy nie będę pracował na sądowym oddziale odwykowym, czyli w takim miejscu jak tutaj.



Pełna konspiracja 

O tym, co się dzieje na oddziale D1 szpitala w Branicach, rozmawialiśmy kilkadziesiąt razy przez telefon. Początkowo nie było to łatwe. Kurczyński wprowadził do naszych kontaktów ścisłe zasady konspiracji. Nikt nie może zauważyć, że ma przemyconą komórkę. One są tu zakazane, choć to nie jest więzienie. Taki jest regulamin. Nie można także korzystać z internetu.

- Jest na oddziale ogólnodostępny telefon, ale nie chcę, żeby ktoś się zorientował, że rozmawiam z dziennikarką.

- Dlaczego?

- Niedługo kończę terapię. A jak dostanę negatywną opinię, to stąd nie wyjdę. Mogą mnie tu trzymać nawet dwa lata. Wystarczy, że napiszą do sądu: terapia nie przynosi rezultatów. Można też pacjenta zapiąć w pasy lub dać mu środki psychotropowe.

- Tak się robi w Branicach? - pytam, bo wydaje mi się, że przesadza.

- O tym tu się mówi. Ale może to tylko plotka przekazywana od pacjenta do pacjenta.

- A jak się udaje panu ze mną rozmawiać, by nikt nie zauważył?


- Leżę na łóżku. Jestem sam. Mam przed nosem gazetę. Zakrywam się. Zrobiłem w niej dziurkę i patrzę, czy ktoś nie nadchodzi. Widać to przez szyby w drzwiach. Jak ktoś się pojawi, szybko się rozłączę.

Pewnego dnia dostaję SMS: "Była u mnie rewizja. Telefonu nie znaleźli. Będę ostrożniejszy".

Resztę zdobytych przez siebie informacji przesłał mi już listem na prywatny adres.

Po kilku dniach postanowił, że podpisze się imieniem i nazwiskiem: - W ten sposób to, co powiem, będzie więcej warte i bardziej wiarygodne.

Trzy miesiące lub dwa lata

Tyle pacjent może przebywać na przymusowym leczeniu. O zwolnieniu z ośrodka decyduje sąd na podstawie opinii wydanej przez ordynatora oddziału po konsultacji z terapeutami. W Branicach grupa terapeutyczna działa cztery miesiące. - Po tym okresie szpital powinien niezwłocznie wysłać do sądu opinię zawierającą rokowania dotyczące trzeźwości pacjenta oraz tego, czy będzie przestrzegał norm prawnych - wyjaśnia Kurczyński. - Wtedy sąd decyduje lub nie o zakończeniu przymusowego leczenia. Jeśli uzna, że pacjent dobrze rokuje, wysyła list zawierający tzw. postanowienie o zniesieniu środka zabezpieczającego. Siedem dni trwa uprawomocnienie się decyzji. Po nim, w dniu otrzymania przez sąd potwierdzenia odbioru, tak zwanej zwrotki, do szpitala jest wysyłany "nakaz zwolnienia". I pacjent niezwłocznie powinien być wypuszczony na wolność.

- To określenie "od 3 miesięcy do 2 lat" dla nas, pacjentów, brzmi zawsze jak groźba - dodaje pan Grzegorz. - Często jest wykorzystywane przez personel, czasami jako żart, a czasami jako próba "zdyscyplinowania" pacjenta.

Prywatne śledztwo Grzegorza K.

Przez kilkanaście tygodni Kurczyński zbierał informacje: kto kiedy zakończył terapię, kiedy dostał postanowienie sądu, co działo się ze zwrotką i kiedy wyszedł do domu.

- Wynik moich dociekań jest powalający. Właściwie nie ma pacjenta, który nie byłby przetrzymywany chociaż kilka tygodni przed i po zakończeniu terapii. A nawet po postanowieniu sądu o końcu leczenia - mówi. I podaje przykłady. Pierwszy to on sam. W szpitalu jest od 4 stycznia 2010.

- Policjanci przyszli po mnie o 6.45 i przywieźli do Branic. Nie rozumiem, dlaczego. Wiedziałem, że mam pójść na leczenie. Sam się chciałem stawić. Tylko terminu sąd nie określił. A tu nagle takie przedstawienie. Czy to nie jest łamanie moich praw? Na terapię czekałem od 4 stycznia do 22 lutego. Mogłem w domu. W połowie czerwca czekało tu na zajęcia siedem osób, które przyjechały pod koniec kwietnia - dodaje.

Drugi przypadek dotyczy pacjenta, który trafił do Branic z więzienia. - Jeszcze w listopadzie ubiegłego roku dzwonił i pytał, kiedy może dostać się na terapię. Powiedziano mu, że nie ma miejsc. Aż nagle 16 grudnia został przewieziony na oddział. Grupa terapeutyczna rozpoczęła się w połowie listopada, więc nie mógł na nią trafić. Następna zaczynała się dopiero w lutym.

Kolejne przypadki to ci, którzy powinni po zakończeniu terapii wyjść na wolność.

- Pacjent nr 1: zakończył leczenie 11 lutego, wyszedł na wolność 4 kwietnia 2010. Formalności trwały 54 dni. Pacjent nr 2, rekordzista: zakończył terapię w październiku 2009 roku, na oddziale był aż do 8 marca 2010. W sumie pięć miesięcy bezproduktywnego pobytu.

Odszukałam go. - Do Branic trafiłem na początku grudnia 2007 - opowiada. - Czyli spędziłem tu prawie dwa i pół roku. Podobno nie było miejsca w innych placówkach, żeby leczyć mnie psychiatrycznie. A przecież przymusowe leczenie alkoholika powinno zakończyć się po dwóch latach.

- Pacjent nr 3: zakończył terapię 29 kwietnia tego roku - kontynuuje Kurczyński. - Do 10 czerwca szpital nie wysłał do sądu opinii. Dlatego nie odbyła się zaplanowana na 27 maja rozprawa w sprawie zakończenia odwyku. Musiał czekać na kolejną. I jeszcze pacjent nr 4: terapię ukończył 11 lutego 2010. 22 marca sąd podjął decyzję o zwolnieniu. Odbiór pisma pacjent pokwitował 30 marca. Jak zwykle przyniosła je sekretarka ordynatora i zabrała zwrotkę. Ale sąd tę zwrotkę dostał dopiero 14 kwietnia. Pacjent wyszedł ze szpitala 20 kwietnia.

- Do jakich wniosków pan doszedł po zakończeniu swojego śledztwa? - pytam Kurczyńskiego.

- W szpitalu przetrzymuje się pacjentów, a za ich "hotelowy" pobyt płaci Narodowy Fundusz Zdrowia. Drugi wniosek: czas oczekiwania na wyjście wydłuża obieg dokumentów sądowych. Za to też płaci NFZ, a nie wymiar sprawiedliwości. A gdyby założyć, że działanie szpitala jest zamierzone, owe zwrotki, potwierdzenia odbioru, nakazy zwolnienia ułatwiają szpitalowi "zarabianie" pieniędzy. Każdy pacjent to pieniądze.


Pacjent na wagę złota 

W oddziale Narodowego Funduszu Zdrowia w Opolu dowiedziałam się, ile kosztuje zgodnie z kontraktem utrzymanie i leczenie pacjenta na oddziale detencyjnym - 180 zł za tzw. osobodzień. To więcej o jakieś 40-60 zł niż za leczenie na "normalnym" oddziale psychiatrii.


Kurczyński: - Terapia prowadzona przez terapeutę uzależnień odbywa się tu w grupie 12-15 osób. Oddział liczy 30 łóżek, z dostawkami 34. Zlikwidowano nawet izolatkę. Jest tam normalna sala dwuosobowa. Ostatnio łóżka pojawiają się również w sali terapeutycznej. Ci, co tam śpią, muszą się wynosić, gdy terapeuta pracuje z innymi. Tak być nie powinno.

Policzył koszt swojego oczekiwania na terapię: 9 tys. złotych. W połowie czerwca takich "gości hotelowych" było siedmiu. Czekali około półtora miesiąca. Siedem razy po ok. 8 tys. to 56 tys. zł z NFZ - wylicza. - Tyle samo kosztują NFZ osoby oczekujące na wyjście. Na pacjencie, który czekał 54 dni na wyjście, szpital zarobił prawie 10 tys.

- Odliczając koszty - precyzuję.

- Wyżywienie każdego z nas kosztuje około 11 zł dziennie. Są oczywiście i inne koszty, ale niezwiązane z terapią, bo jej się wtedy nie prowadzi - zapewnia pan Grzegorz. - Jak przyszedłem tu, to któregoś dnia zawołał mnie terapeuta i dał mi do wypełnienia ankietę. To uznano za działanie terapeutyczne?

- Człowiek po prostu pęta się po oddziale. Czasami każą mu coś posprzątać. Owszem, można wejść do terapeuty pogadać. Czasami organizują zajęcia plastyczne. Składamy papierki i robimy z nich zwierzątka - potwierdza inny były pacjent szpitala w Branicach. - Ale to nie jest jakaś zorganizowana terapia.


Za co płaci NFZ 


Maria Pisula, naczelniczka wydziału świadczeń opieki zdrowotnej NFZ w Opolu, sprawdza, jakie świadczenia wykazuje w raporcie szpital w Branicach. Znajdujemy dokumenty dotyczące pacjenta, który na wyjście czekał od października 2009 do 8 marca tego roku.

- Według dokumentów ze szpitala pacjent był poddawany cały czas procedurom leczniczym. Nawet 7 marca i 8, czyli w dniu, kiedy wychodził.

- A gdy pan Grzegorz Kurczyński od 4 stycznia do 22 lutego czekał na terapię? Twierdzi, że nie korzystał z żadnych zajęć terapii uzależnień.

- Został przyjęty na oddział 4 stycznia. Od tego dnia stosowane są w jego przypadku procedury medyczne i terapeutyczne. Pierwsze już w dniu przyjęcia - Maria Pisula odczytuje z dokumentów.

Komisja psychiatryczna do spraw środków zabezpieczających przy ministrze zdrowia, która decyduje o umieszczeniu pacjenta na odwyku, potwierdza: to szpital wysyła do sądu informację, że kolejny pacjent z listy może zostać przywieziony na leczenie.

Kurczyński ma swoją teorię, jak to wszystko się odbywa. - Po pierwsze, opinię o tym, czy pacjent jest już wyleczony, szpital wysyła do sądu w czasie wygodnym dla placówki. Jeśli jest sygnał ze strony policji lub sądów, że w określonym terminie będzie kolejna grupa pacjentów, to trzeba zrobić im miejsce. Wtedy szybko po ukończeniu terapii wysyła się do sądu opinię o obecnych pensjonariuszach. Ale jeśli nie ma widoków na kolejnych pensjonariuszy, nie warto pozbywać się obecnych. Po drugie, imienna korespondencja sądowa jest dostarczana pacjentowi przez sekretarkę oddziału, mimo że codziennie przychodzi do nas listonosz. Sekretarka zabiera także zwrotkę i pacjent nie ma żadnej gwarancji, że zwrotka zostanie szybko odesłana. Co innego, gdyby zabierał ją listonosz. Bywają więc przypadki, że potwierdzenie odbioru dokumentów trafia do sądu po kilkudziesięciu dniach.

Po trzecie, wygląda na to, że szpital może przetrzymywać sądowe nakazy zwolnienia, bo docierają one do placówki bez odpisu dla pacjenta. Nie wiadomo kiedy. My dostajemy jedynie informację, że mamy wyjść.


I procedurą łamią prawa człowieka 


Jeszcze raz prześledziłam losy pacjenta nr 4. Korzystałam z informacji od prezes Sądu Rejonowego w Toruniu Hanny Cackowskiej-Frank. 14 listopada 2008 sąd skazał pacjenta na rok pozbawienia wolności i orzekł umieszczenie go w zamkniętym zakładzie leczenia odwykowego. 19 lutego 2009 roku odbyło się w IX Wydziale Wykonywania Orzeczeń Karnych posiedzenie i postanowiono umieścić go w Branicach. Trafił tam w połowie sierpnia 2009. Po czterech miesiącach, w połowie stycznia 2010, szpital przesłał do sądu opinię, że pacjent powinien być nadal leczony. Dlatego 22 lutego 2010 sąd uznał, że ma pozostać w szpitalu.

Ale następnego dnia, czyli 23 lutego, do tego samego sądu wpływa kolejna opinia z Branic. Zupełnie inna - pacjentowi terapia już nie jest potrzebna. Więc po miesiącu sąd wydaje "Postanowienie o odstąpieniu od stosowania w dalszym ciągu środka zabezpieczającego". Odpis postanowienia wysłano do skazanego 25 marca. Pacjent potwierdził odbiór dokumentu i po dwóch tygodniach zwrotka dotarła do sądu.

To nie koniec. Dopiero 19 kwietnia pacjent dowiaduje się, że decyzja sądu uprawomocniła się już 7 kwietnia, czyli tak naprawdę mógł wyjść ze szpitala o 12 dni wcześniej.


Pani podchwytliwie pyta 

Sekretarce dyrektora szpitala tłumaczę przez telefon, o co mi chodzi. - Nie mają co robić, to się skarżą - rzuca cierpką uwagę o pacjentach oddziału D1 i łączy z szefem.

- Dlaczego pacjent przywieziony przez policję na oddział musi czekać nawet kilka tygodni na terapię? Nie jest wtedy leczony, a za jego pobyt hotelowy płaci NFZ. Nie szkoda pieniędzy? - pytam Krzysztof Nazimka, dyrektora szpitala w Branicach.

- Nie rozumiem - odpowiada.

- Z informacji, które otrzymałam, wynika, że można zostać przyjętym na oddział D1 na przykład 4 stycznia i czekać do 22 lutego na rozpoczęcie terapii grupowej - wyjaśniam.

- Terapia ma swój początek i zakończenie. Jeśli pacjent jest przyjęty w trakcie, to nie można go dołączyć do grupy terapeutycznej.

- Tylko po co go wtedy trzymać w szpitalu?

- O umieszczeniu na terapii decyduje sąd. O dacie przyjęcia decyduje sąd. I o zakończeniu detencji też decyduje sąd. Pani prowadzi jakiś egzamin czy teleturniej? Umawialiśmy się na rozmowę. A pani zadaje jakieś podchwytliwe pytania.

- Próbuję zrozumieć mechanizm przyjmowania i przede wszystkim wypuszczania pacjentów z oddziału D1. Znalazłam w szpitalu przypadki, które można określić mianem przetrzymywania pacjentów. Po uprawomocnieniu się decyzji sądu, co trwa siedem dni, tkwią w szpitalu, bo potwierdzenie odbioru dokumentów trafia do sądu po kilku tygodniach.

- To nie musi być wina szpitala. Mogło zostać przetrzymane przez pocztę. To są Branice, 80 kilometrów od Opola. Jest tu obok mnie pan doktor Mrowiec. On udzieli informacji na tematy medyczne.

Dyrektor przekazuje słuchawkę doktorowi Waldemarowi Mrowcowi.

- Niech pan mi powie, dlaczego pacjent może czekać na terapię nawet siedem tygodni. Fundusz wydaje na to około 9 tys. A on siedzi u was jak w hotelu. Pacjenci twierdzą, że nie mają zajęć terapeutycznych.

- Nieprawda. Mają różnego rodzaju zajęcia: psychologiczne, terapeutyczne i spacerowe - zaprzecza Mrowiec.

- A pacjent, który już zakończył terapię, a sąd uznał, że może wyjść, co robi?

- Jest zwalniany. Następnego dnia.

- Mam przykład, że pacjent po decyzji sądu odsiedział na oddziale jeszcze co najmniej cztery tygodnie.

- Po decyzji sądu? Niemożliwe. Mógł dostać informację o decyzji sądu, ale szpital jej jeszcze nie miał.

- To niemożliwe, przecież pismo z sądu przynosi sekretarka i zabiera zwrotkę.

- Trudno mi o tym mówić. Niech pani wyśle list i poda dane pacjenta, to odpowiemy.


Dwa ośrodki, dwie rzeczywistości 


W Polsce są dwa zakłady leczenia odwykowego przeznaczone do wykonywania środka zabezpieczającego - detencji. Jeden w Branicach, drugi w Toszku w woj. śląskim.

Pytam Annę Rusek, dyrektorkę szpitala w Toszku, w jaki sposób przyjmowani są na leczenie pacjenci w jej placówce.

- U nas czeka 14 pacjentów w kolejce na przyjście. Jeśli zwolni się miejsce, to od razu powiadamiamy sąd, że możemy przyjąć kolejnego pacjenta.

- Czyli dziś przychodzi na oddział i jutro rozpoczyna leczenie?

- Tak. Grupy są otwarte i pacjent może w każdej chwili dołączyć. Chodzi o to, by jak najszybciej zacząć i zakończyć terapię, bo czekają następni. 



Obnażanie obłudy 


- Ta sprawa ma też aspekt etyczny. Działanie szpitala jest wyjątkowo perfidne. Z jednej strony na terapii mówi się chorym: "Alkoholizm to choroba kłamstw". Alkoholik żyje, oszukując siebie i innych. A co go spotyka ze strony tych, co mu to mówią? Oszustwo, pozbawienie wolności dla pieniędzy - kończy Kurczyński.

O wyłudzaniu środków pan Grzegorz napisał do NFZ w Opolu. Pacjent, który niedawno opuścił szpital, przemycił list do NFZ. Rozmawiał także z prawnikami z Biura Rzecznika Praw Pacjenta. Prawnicy skierowali do dyrekcji szpitala zapytanie w sprawie obiegu korespondencji sądowej. Sprawą ma się także zająć Ministerstwo Sprawiedliwości.

- W więzieniu nakaz zwolnienia jest rzeczą świętą - zapewnia Luiza Sałapa, rzeczniczka służby więziennej. - Jeśli zdarzyłaby się taka sytuacja, że aresztant wyszedłby później, ma to konsekwencje dyscyplinarne. Każdy osadzony, który zostałby przetrzymany, ma prawo wystąpić o odszkodowanie za bezpodstawne pozbawienie wolności.

Kurczyński zastanawia się, czy także przetrzymywani pacjenci nie powinni wstąpić na drogę sadową.

22 czerwca Sąd Rejonowy w Ząbkowicach podjął decyzję o zakończeniu przymusowego leczenia Grzegorza Kurczyńskiego. Teraz czeka on na moment, kiedy będzie mógł wyjść ze szpitala.

- Pewnie będą chcieli jak najszybciej pozbyć się takiego zadymiarza jak ja. Już wiedzą, że jestem autorem wszystkich skarg.

Artykuł pochodzi ze strony: http://wyborcza.pl/ 


Przeglądaj lub pobierz na dysk cały artykuł: Kliknij

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga. Od lutego 2013 roku komentarze mogą ukazywać się ze znacznym opóźnieniem

Możesz użyć następujących atrybutów HTML:

Tekst pogrubiony: <b>twój tekst... </b>
Tekst pochylony: <i>twój tekst...</i>
Odnośnik (Link): <a href="adres strony">widoczna nazwa</a>
Adres e-mail: <a href="mailto:wstaw adres e-mail">nazwa</a>

Zaprzyjaźnione strony:

Wolne Media - Toplistaopsychiatrii.pl

Najlepsze Blogi Katalog Stron Katalog Stron Statystyki, katalog stron www, dobre i ciekawe strony internetowe Katalog stron katalog stron katalog.budzyk


Jeśli zgadzasz się z przesłaniem i tematyką tej strony, jesteś ofiarą psychiatrów, lub nie są Ci obce problemy ludzi borykających się z przymusem psychiatrycznym, dyskredytacją, nadużyciami, pomóż w promocji tej strony: skopiuj kod poniżej i wklej go na swoją stronę lub fora. Z góry serdeczne dziękuję.

anty-psychiatria.blogspot.com

http://anty-psychiatria.blogspot.com/

Skopiuj pasek mikro kodu (Html): <a href="http://anty-psychiatria.blogspot.com/" target="_blank"><img src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnASQcXBsX79OM2Scg5mzCoQe3QMDmRNj__HdqRE-1TtIJmYy0nsEh8XFVdauOw86_f80Lasr6nG54x4Z2SP-EWNZ-55HNcHpCB1leTfP3w4sRGe35BGpbFXDe0G2VDFRZy2SDzxhPzkA/s154/anty-psychiatria.blogspot.com.jpg" alt="anty-psychiatria.blogspot.com" /><p style="font-family:Times new roman; font-size:10px;">http://anty-psychiatria.blogspot.com/</p></a>

lub kod zwykły link: <a href="http://anty-psychiatria.blogspot.com/" target="_blank">http://anty-psychiatria.blogspot.com/</a>

KOD QR - ZESKANUJ STRONĘ I PRZEKAŻ DALEJ

Etykiety bloga: