niedziela, 20 listopada 2011

Blaski i cienie psychiatrii

Coś złego dzieje się z twoim życiem: tracisz pracę, twoje małżeństwo rozpada się lub opuszcza cię kochanek. Pełen dobrych chęci przyjaciel lub krewny sugeruje ci, abyś zasięgną porady psychiatry lub psychologa w celu uzyskania jakiejś pomocy. Ten pomysł wydaje ci się sensowny, gdyż w tym momencie nie czujesz się zbyt szczęśliwy. Może jednak przemyśl tę sprawę! Ta rada może wcale nie być taka dobra. 


„Psychiatria” jest zdefiniowana jako „specjalistyczna gałąź medycyny zajmująca się diagnozą, leczeniem i zapobieganiem zaburzeniom umysłowym” „Psychologia jest definiowana jako nauka o naturze, funkcjach i zjawiskach zachodzących w umyśle, cechach charakterystycznych”. Psychiatria i psychologia są pokrewnymi dziedzinami, przy czym psychologia tworzy teoretyczną, niemedyczną podstawę psychiatrii. Większość z nas sądzi, że psychologia i psychiatria są naukami takimi samymi jak na przykład chemia lub fizyka.


Zgodnie z doniesieniami prasowymi Martin Bryant, uzbrojony bandyta, który spowodował masakrę w Port Artur w Tasmanii, oceniany był przez czterech psychiatrów. Z tych konsultacji wynikały cztery różne diagnozy: jeden z psychiatrów orzekł, że jest to schizofrenia paranoidalna, inny, że psychopatia, trzeci zdiagnozował syndrom Aspergera, z kolei czwarty nie zgodził się z tą opcją i jednocześnie uchylił się od postawienia specjalistycznej diagnozy innej niż stwierdzenie, że Bryant nie ma syndromu Aspergera. Przypuścimy, że dam cztery próbki tej samej substancji czterem ekspertom w dziedzinie chemii analitycznej i że pierwszy uzna, iż dana substancja to siarczan miedzi, drugi, że cyjanowodór, trzeci, że chlorek sodowy, a czwarty, że czterofluorek ksenonu. Czy w tej sytuacji poważnie traktowalibyśmy przypisywanie sobie przez chemię statusu nauki? Uznalibyśmy ją za pseudonaukę i wrzucili do tego samego naukowego śmietnika, co astrologię. 


Zdziwienie budzi fakt, że psychiatria nadal uważa się za dyscyplinę naukową, kiedy jest rzeczą oczywistą, że nie stosuję ona metod naukowych. Jest rzeczą oczywistą, że w psychiatrii brak obiektywizmu, skoro diagnoza zależy od tego, kto ją postawił. Niestety dowody wskazują na to, że obie dyscypliny, psychiatria i psychologia, nie są bardziej naukowe niż astrologia czy numerologia, a mimo to obie nadal cieszą się wysokim statusem.


 Prowadzenie badań nad psychiatrią nie jest w Australii łatwym zadaniem. Na przykład nie wydaje się, aby istniały jakieś specjalne statystyki dotyczące takich problemów jak liczba samobójstw popełnianych w zawodzie każdego roku. Ogólnie rzecz biorąc mamy do czynienia z niedostatkiem danych statystycznych opartych na danych miejscowych, tak więc musimy opierać się głównie na badaniach amerykańskich. Ten brak danych nie powinien nas zbytnio martwić, ponieważ zasady, jakimi rządzi się ta profesja, są takie same, zarówno w USA, jak i w Australii.

Ogół społeczeństwa wydaje się zawsze gotów do niekwestionowanego zaakceptowania każdej teorii, która sugeruje, że wszyscy jesteśmy jednostkami dysfunkcyjnymi,i że potrzebujemy jakiejś formy psychoterapii. Jest to pogląd propagowany przez pewnych psychoterapeutów. Jak logiczny jest ten pogląd?Przypuśćmy, że wszyscy jesteśmy nienormalni i potrzebujemy psychoterapii. Tak więc z definicji wynika, że wszyscy mamy fałszywy osąd – ale wobec tego, co z tymi, którzy sugerują, że wszyscy potrzebujemy psychoterapii. Jak mamy wiedzieć, czy ich osąd dotyczący reszty z nas jest słuszny? Ten paradoks jest jednym z wielu problemów logicznych, przed którymi staje psychiatria i psychologia. Psychiatra Walter Afield mówi, że psychiatria dąży coraz bardziej do zdefiniowania zachowania, które nie było wcześniej uważane za patologię, jako choroby. Jak przykład przytacza swoje doświadczenia z niedawnej konferencji, w której brał udział, „gdzie rosyjscy psychiatrzy mówili o leczeniu problemów niedopasowania w małżeństwie w Ameryce, które w Rosji nazywa się po prostu pechem”.

Należałoby oczekiwać, że skoro psychiatria jest specjalistyczną dziedziną medycyny, psychiatrzy będąc wtajemniczeni w znajomość funkcjonowania umysłu ludzkiego będą lepiej dopasowani do trudności życia niż nie tylko inni członkowie społeczeństwa, ale również inni członkowie profesji medycznej. Jak się jednak okazuje, psychiatrzy popełniają samobójstwa dwukrotnie częściej niż inni członkowie profesji medycznej. W okresie residency (okres po stażu podyplomowym, kiedy lekarz pozostaje w szpitalu w celu dalszego kształcenia się – przyp. tłum.) współczynnik popełniania samobójstw jest wśród psychiatrów niemal dziewięć razy wyższy niż wśród ogółu społeczeństwa.

Wspólne badanie wykonane w roku 1987 przez American Medical Association (Amerykańskie Stowarzyszenie Medyczne) i American Psychiatric Association (Amerykańskie Stowarzyszenie Psychiatryczne) dotyczące samobójstw wśród lekarzy dowiodło, że najwyższy współczynnik samobójstw występuje wśród psychiatrów; że 94 procenty psychiatrów, którzy popełnili samobójstwo, uczyniło to pod wpływem cierpień umysłowych (którym psychiatria ma według jej twierdzeń przynosić ulgę); i że 56 procent tych, którzy popełnili samobójstwo, uczyniło to pod wpływem przepisanych sobie samym leków działających na psychikę. W okresie kiedy nastąpiła ich śmierć, 42 procenty zasięgały porady fachowego pracownika w dziedzinie zdrowia psychicznego.

W jednymz przeglądów stwierdzono, że 91 procent psychiatrów zgadza się, że członkowie tej profesji mają w przeciwieństwie do niepsychiatrów„emocjonalne trudności związane z pracą, specyficzne dla ich zawodu”.Badania przeprowadzone wśród Anonimowych Alkoholików wykazały, że podczas gdy psychiatrzy stanowią tylko 8 procent wśród lekarzy, reprezentują 17 procent członków AA. Krótko mówiąc psychiatrzy byli w tej grupie nadreprezentowani.

Nadużywanie leków jest innym problemem; badanie 500 praktykujących psychiatrów, omawiane w roku 1988 w New England Journal of Medicine, ujawniło, że wśród psychiatrów jest znacznie więcej użytkowników leków psychotropowych (psychoactive drugs) i że współczynnik ich stosowania wynosi 83 procenty, z tym że 48 procent tych leków przepisywanych było do użytku własnego. Współczynnik rozbitych małżeństw był równie niepokojący, z psychiatrami zajmującymi w dziedzinie problemów małżeńskich (włącznie z problemami seksualnymi) czołową pozycję wśród wszystkich innych zawodów lekarskich. W przypadku małżeństw psychiatrów istnieje większe prawdopodobieństwo krótkiego ich trwania i powstania problemów spowodowanych aferami pozamałżeńskimi.

LECZENIE PSYCHIATRYCZNE

Wysoki status psychiatrii jest niesłuszny, kiedy weźmie się pod uwagę, że psychiatrzy sami przyznają, iż nie są zdolni do wyleczenia tak zwanych„chorób umysłowych”, których leczeniem się zajmują, a tym bardziej do zrozumienia ludzkiego umysłu.

Leczenie stosowane przez psychiatrię jest albo psychologiczne, albo somatyczne. Tak zwane leczenie psychologiczne obejmuje albo poradnictwo, albo psychoterapię, podczas gdy leczenie somatyczne obejmuje podejście do problemu bardziej organiczne lub biologiczne, przy materialistycznym podejściu, że umysł to mózg. To ostatnie podejście obejmuje leczenie środkami farmakologicznymi, elektrowstrząsami lub operacje mózgu. Leczenie somatyczne opiera się na przekonaniu, że nasze złe samopoczucie jest zdeterminowane chemicznie i genetycznie. Zgodnie z somatyczną szkołą myślenia, nic nie możemy zrobić w tej dziedzinie.

Leczenie Wstrząsami Elektrycznymi.

Leczenie wstrząsami elektrycznymi pierwszy raz zostało zastosowane w roku 1838 we Włoszech przez psychiatrę dra Ugo Cerlettiego po tym, jak był w rzeźni świadkiem użycia szoku elektrycznego do ogłuszania świń przed przecięciem im gardła. Kiedy Cerletti zauważył, że szok elektryczny nie zabija świń, zdecydował użyć go w celach leczniczych u ludzi.

Leczenie to zostało wprowadzone w USA w roku 1940 i używano go z niepohamowanym entuzjazmem. Literatura z tego okresu czyni mało wysiłków w celu ukrycia faktu, że psychiatrzy świadomie powodowali uszkodzenia mózgu lub stosowali elektrowstrząsy bardziej w celu jego uspokojenia niż leczenia.

W roku 1942 psychiatra dr Abraham Myerson powiedział: „Obniżenie inteligencji jest ważnym czynnikiem w procesie leczenia…W istocie niektóre z najlepszych wyników, jakie się otrzymuje, zdarzają się u tych osobników, u których redukujemy ją niemal do stanu niedorozwoju umysłowego. Niemożliwe jest wyobrażenie sobie tego stanu bez podstawy organicznej; muszą istnieć chociażby chwilowe zmiany organiczne w mózgu i leczenie jest związane z tymi organicznymi zmianami”.

Początkowo leczenie elektrowstrząsami było stosowane bez znieczulenia i powodowane przez nie konwulsje były tak gwałtowne, że często następowały złamania kości, i w rezultacie w latach 1950-tych stosowanie środków powodujących zwiotczenie mięśni i narkozy stało się powszechną praktyką. Wynikła z tego terapia została nazwana „zmodyfikowaną ECT” („zmodyfikowaną terapią elektrowstrząsową”). Środki powodujące zwiotczenie mięśni i narkoza nie redukowały efektu wywieranego na mózg i centralny układ nerwowy. Jeśli cokolwiek uległo zmianie, to fakt, że potrzeba obecnie więcej prądu do spowodowania konwulsji. Skutkiem tych modyfikacji jest zapobieganie ujawnieniu przez organizm pełnej siły ataku. Jednak zmodyfikowane leczenie stanowi dodatkowe ryzyko, gdyż dochodzi do niego ryzyko narkozy i działania środków zwiotczających mięśnie.

Inna zmiana w ECT nastąpiła w latach 1950-tych wraz z wprowadzeniem„jednostronnej ECT”. ECT jest zwykle dwustronne, to znaczy elektrody są umieszczone po obu stronach głowy. Jednostronne ECT jest faworyzowane przez niektórych psychiatrów, którzy uważają, że powoduje ono mniejszą utratę pamięci niż ECT dwustronne. Jest to twierdzenie nadzwyczajne, jeśli wziąć pod uwagę, że rzecznicy ECT kategorycznie zaprzeczają, że powoduje ona jakąkolwiek trwałą utratę pamięci. Większość psychiatrów preferuje ECT dwustronną, uważając, że ETC jednostronna wymaga zastosowania większej liczby wstrząsów, co oznacza, że jest mniej skuteczna. Psychiatra dr Lee Coleman powiedział na temat ECT: „Zmiany, jakie widzi się podczas stosowania wstrząsów elektrycznych, są całkowicie zbieżne ze skutkami każdego silnego uszkodzenia mózgu, takiego jakie może na przykład wywołać uderzenie młotkiem w głowę. Wnastępstwie jednostka jest oszołomiona, zagubiona i zdezorientowana, tak więc nie może rozumieć bieżących problemów”.

Obrońcy ECT argumentują, że jest ona tania, skuteczna i działa szybko poprawiając kondycję pacjenta. Biorącpod uwagę tę poprawę, doprawdy dziwi subiektywność tej oceny. Artykuł, jaki ukazał się w roku 1974 w World Medicine, wskazuje, że skuteczność ECT może być po prostu domniemaniem leczących psychiatrów. Artykuł opowiada, jak zainstalowano nową maszynę do ECT, która była o wiele bardziej skomplikowana w obsłudze niż poprzednio używana. Dopiero po dwóch latachjej używania jedna z pielęgniarek zauważyła, że pacjenci nie mają konwulsji, chociaż powinni je mieć. W konsekwencji stwierdzono, że maszyna nigdy nie działała! Wszyscy pacjenci dostawali przez dwa lata Thiopentone (narkozę) i Scoline (środek powodujący zwiotczenie mięśni) i nikt nic nie zauważył!

Ci, którzy zalecają ECT, uważają, że zakaz jej stosowania może spowodować wzrost liczby samobójstw wśród pacjentów. Zdumiewające jest to, że ci, którzy tak twierdzą, nie mają na to żadnych dowodów. Od roku 1975 do 1980 stosowanie ECT zmniejszyło się o 46 procent. Jeśli twierdzenie, że ECT zapobiega popełnianiu samobójstw, jest prawdziwe, mielibyśmy do czynienia ze wzrostem ich liczby. W rzeczywistości odsetek samobójstw obniżył się pomimo wzrostu populacji! Wyniki badania przeprowadzonego w roku 1986 rodzą dalsze wątpliwości wobec twierdzenia, że ECT zapobiega samobójstwom. Badaniem objęto 1494 pacjentów z depresją samobójczą, których podzielono na dwie grupy, z których jedną leczono ETC („grupa leczona”), a drugiej nie aplikowano ECT („grupa nie leczona”). Praktycznie biorąc odsetek samobójstw w obu grupach był identyczny. Gdyby twierdzenie, że ECT zapobiega samobójstwom było prawdziwe, wówczas w grupie leczonej odsetek samobójstw powinien być niższy.

Inna interesująca statystyka dowodzi, że mężczyźni popełniają samobójstwo trzy razy częściej niż kobiety, chociaż to właśnie kobiety są dwukrotnie częściej leczone ECT niż mężczyźni. Innym interesującym zaprzeczeniem jest to, że pacjenci czasem popełniają samobójstwo po ECT, co oczywiście dalej demaskuje twierdzenia o profilaktycznym wpływie ECT na samobójstwa. W roku 1980 badanie 90 pacjentów wykazało, że z tych, którzy popełnili samobójstwa, 10 procent przechodziło ECT w ciągu poprzedzających czterech miesięcy, dwóch pacjentów zakończyło swoje życie podczas pobytu w szpitalu, a siedmiu zrobiło to krótko po zwolnieniu ze szpitala.

Bruce Wiseman w swojej książce Psychiatry: The Ulti- mate Betrayal (Psychiatria – największa zdrada) podkreśla, że ogromna większość lekarzy i nielekarzy daje sobie radę z prowadzeniem pacjentów z tendencjami samobójczymi bez uciekania się do ECT. Jedynie niewielu użytkowników ECT wyraża zadowolenie z tego procesu. Inni, jak na przykład rodziny pacjentów, mają odmienne zdanie. Jak Wiseman zauważa: „[Oni] widzą osobę snującą się w mroku umysłowego zamroczenia, potulną i niepewną

Objawy te nie zostaną prawdopodobnie odnotowane wjej (sic) karcie chorobowej, ponieważ są to normalne «skutki uboczne». Odnotowane zostanie jedynie to, że depresja odpowiada na leczenie”.

Badanie wykazało, że 50 procent pacjentów zgłaszało uszkodzenia pamięci jako najgorszy skutek uboczny, jakiego doświadczyli; jednak odnotowane to zostało jedynie w 7 procentach kart. Psychiatrzy lansujący ECT uważają te„skutki poznawcze” za nieistotne. Fakt, że pacjent jest zbyt zagubiony lub zdezorientowany, aby być w depresji wydaje się dla nich nieistotny. Często ci, którzy promują ECT, komentują podniesienie nastroju, jakie następuje po leczeniu; takie podniesienie nastroju jest również powszechnym następstwem urazu mózgu, takiego jak uderzenie wgłowę. Psychiatrzy mówią pacjentom, że ECT pomoże im na depresję; jednak badania przeprowadzone w roku 1980 i 1984 wykazały, że depresja powracała po okresie trzech do sześciu miesięcy.

Obrońcy ECT mają odmienny pogląd na skutki uboczne: niektórzy w ogóle zaprzeczają ich istnieniu; inni zaprzeczają, aby były one tak poważne, jak twierdzą pacjenci; a jeszcze inni, tacy, jak psychiatra Frank Guerra, twierdzą, że „depresja jest jak rak”. Jak oświadczył Guerra w Denver Post w roku 1990: „Jest to potencjalnie śmiertelna choroba. Nikt nie twierdzi, że nie należy leczyć raka z powodu skutków ubocznych. Wszystko w medycynie ma skutki uboczne”. Bruce Wiseman pyta, jak tylu lekarzy mogło przeoczyć rzeczy oczywiste. Emerytowany profesor psychiatrii Thomas Szasz zauważa, że psychiatrzy nie widzą pełnego wpływu ECT „...ponieważ byłoby to niespójne z wysiłkami, jakie czynią stosując ją jako metodę leczenia. Ludzie maksymalizują lub minimalizują to, co służy ich interesom”.

Rosyjscy psychiatrzy wzdragali się przed użyciem ECT z następujących powodów: „Do niedawna, leczenie elekt- rowstrząsami stosowane było na szeroką skalę. Metoda ta wprowadza jednak toporną ingerencję w działanie organizmu i pociąga za sobą powstawanie dokładnie określonych krwawieńw tkankach mózgu. Jej zastosowanie jest więc ograniczone do przypadków, w których wszystkie inne metody zawiodły. Kurs ECT powoduje utratę pamięci typu amnezji wstecznej (wydarzeń poprzedzających szok) lub następczej (wydarzeń następujących po szoku), która jest kliniczną manifestacją zmian, zarówno funkcjonalnych, jak i organicznych zachodzących w mózgu wskutek szoku elektrycznego”.Ten cytat pochodzi z rosyjskiego podręcznika psychiatrii wydanego w roku 1969. Dowody uszkodzenia mózgu i utraty pamięci spowodowanych ECT znane były już w latach 1950-tych, jednak Rosjanie, w przeciwieństwie do Amerykanów, nie uważali tego za kontrowersyjne. W istocie odpowiedzią sowieckich psychiatrów na pytanie, czy ECT powoduje uszkodzenia mózgu, było jednoznaczne „tak”. Jest rzeczą zdumiewającą, że amerykańska literatura medyczna dotycząca ECT z lat 1940-tych, 1950-tych i 1960-tych potwierdza pogląd sowiecki. Dopiero w latach 1970-tych temat stał się kontrowersyjny i odpowiada to wzrostowi liczby spraw sądowych dotyczących zaniedbań medycznych.

Zwolennicy ECT twierdzą, że nowoczesna ECT nie powoduje uszkodzeń mózgu, i podkreślają stosowanie tlenu w czasie procesu. Jednak należy zauważyć, że dostarczanie tlenu podczas ECT może nie zapobiegać stałemu uszkodzeniu mózgu, ponieważ tlen jedynie przedłuża atak i neurony (komórki nerwowe) umierają, kiedy substancja, której używają jako paliwa, ulega wyczerpaniu. Śpiączka, która następuje, może wystąpić z powodu braku składników odżywczych nawet w obecności odpowiedniej ilości tlenu; tak więc każdy pozorny zysk wynikający z dostarczania tlenu staje się nieistotny wskutek późniejszego uszkodzenia mózgu przypisywanego brakowi składników odżywczych.

Inny interesujący punkt zasługujący na podkreślenie, to fakt, że uszkodzeniu mózgu, jakie wynika ze zwiększonego ciśnienia krwi podczas ECT, nie zapobiega zastosowanie narkozy lub środków powodujących zwiotczenie mięśni, ponieważ uszkodzenie to powstaje wskutek ogromnego zapotrzebowania mózgu na tlen podczas ECT.

Psychiatra Lee Coleman mówi o nowoczesnym ECT: „Ponieważ ani mózg, ani elektryczność nie zmieniły się od lat 30-tych, wynik jest stale ten sam: uszkodzenie mózgu”.Jeśli chodzi o skuteczność ECT, Coleman stwierdza: „Mózg przez jakiś czas jest tak uszkodzony (nawet dzieci wiedzą, że elektryczność jest niebezpieczna dla nich i dla wszystkiego, co żyje), że pacjent jest zbyt zagubiony, aby wiedzieć lub pamiętać, co go martwi. Niestety, kiedy mózg zaczyna nieco dochodzić do siebie, problemy zwykle wracają, ponieważ elektryczność nie zrobiła nic w celu ich rozwiązania”.

Leczenie farmakologiczne (lekami).

Kiedy psychiatra przepisuje pacjentowi leki, zwykle nie mówi mu o skutkach ubocznych leczenia. Często nie tłumaczy się pacjentowi, że przyjmowanie leków psychotropowych jest leczeniem w nie większym stopniu niż upicie się, ponieważ jeśli ktoś ma problem, upicie się nie rozwiąże go. Nie tłumaczy się również pacjentowi, że leki, jakie dostaje, w wielu przypadkach powodują zaburzenia seksualne. Następujące informacje są wyciągiem z literatury medycznej dotyczącej leków psychotropowych.

• Skutki Uboczne Silnych Środków Uspokajających.

Senność, zamazane widzenie, suchość w ustach, wrażliwość na światło, podniecenie, zaburzenia seksualne, uszkodzenia oczu, niekontrolowane drżenie kończyn spowodowane nieodwracalnym uszkodzeniem systemu nerwowego, akatyzja (niezdolność do nieruchomego siedzenia, co może też być spowodowane leko pochodnymi psychozami).

• Skutki Uboczne Słabych Środków Uspokajających.

Senność, apatia, drażliwość, zaburzenia koordynacji mięśniowej, zmęczenie, depresja, niestrawność, zwiększona wrogość, złość, zmniejszenie pociągu seksualnego, uzależnienie.

• Skutki Uboczne Leków Przeciwdepresyjnych.

Palpitacje, zmęczenie, senność, zaburzenia seksualne, bezsenność, zachowania samobójcze, halucynacje, dziwaczne i agresywne zachowanie. Przedawkowanie ma działanie toksyczne na serce i leczenie jest trudne. Szczególna grupa środków przeciwdepresyjnych, inhibitory oksydazy monoaminowej (MAOI), może spowodowaćskutki śmiertelne; jeśli przyjmuje się je z produktami zawierającymi drożdże, może też powodować uszkodzenie wątroby, dezorientację, drżenia, halucynacje, konwulsje, wysypkę, podniecenie i bezsenność.

Rzadko wymienianym faktem dotyczącym leków psychiatrycznych jest to, że skutki uboczne tych leków same są „chorobą umysłową”. Choroby te nazywa się „parkinsonizmem spowodowanym lekami neuroleptycznymi” i „złośliwym zespołem neuroleptycznym” i ich leczenie to przyjmowanie dalszych leków. Prowadzone w roku 1985 na więźniach kanadyjskie badania nad efektami leków psychotropowych wykazały, że „gwałtowne, agresywne incydenty zachodziły częściej, gdy więźniowie otrzymywali leki psychotropowe, niż kiedy ich nie otrzymywali”.

• Prozac – cudowny Lek.

Prozac jest najpopularniejszym na świecie lekiem przeciwdepresyjnym. Sprzedaż samego tylko Prozacu przynosi na czysto jego producentom, firmie farmaceutycznej z In - dianapolis, Eli Lily, 3 miliardy dolarów, co stanowi w przybliżeniu jedną trzecią jej rocznego dochodu.

W roku 1990 grupa rzeczników interesu publicznego zmusiła Eli Lily do przyznania, że wmałej liczbie przypadków niektórzy pacjenci z depresją dokonywali prób samobójczych pod jego wpływem. Inni sugerują, że związek między Prozaciem i samobójstwami jest poważniejszy. Na przykład Bonnie Leitsch z Prozac Survivors Support Group (grupy wsparcia osób, które przeżyły leczenie Prozaciem) zeznała przed komisją Urzędu ds. Żywności i Leków (Food and Drug Admini- stration; w skrócie FDA), że rozmawiała z tysiącami osób, u których występowało to, co wydaje się wywołanymi przez Prozac myślami i zachowaniami samobójczymi – zjawiska ujawniające się, gdy pacjenci zaczynają brać Prozac, które przedtem były u nich nieobecne. Prozac został wynaleziony w roku 1972 i po raz pierwszy dopuszczono go do sprzedaży w Belgii w roku 1986. Do roku 1995 Urząd ds. Żywności i Leków otrzymał zawiadomienia o 35230 niekorzystnych reakcjach tylko w USA – więcej niż w przypadku jakiegokolwiek innego leku w jego dziejach. Można by w tej sytuacji zapytać, jak może być on nadal w sprzedaży, zwłaszcza kiedy skutki uboczne jego przyjmowania obejmują halucynacje, agresję, wrogość, napady, nieumyślne powodowanie śmierci i samobójstwa, z czego wynikło 2394 przypadków śmiertelnych? Bazując na szacunku FDA, że zgłasza się jedynie 1 procent niekorzystnych reakcji na lek, oznacza to, że w USA wystąpiły ponad 3 miliony niekorzystnych reakcji, z których 25000 to przypadki śmiertelne.

Ostatnio, kiedy Royal Jelly (mleczko pszczele) spowodowało jeden przypadek śmierci wskutek szoku anafilaktycznego, pojawiły się głosy protestu żądające zakazu sprzedaży tego produktu, natomiast w przypadku Prozacu, który spowodował 2394 przypadki śmierci w samej tylko Ameryce, wmawia się, że jest to substancja bezpieczna i, doprawdy, cudowny lek. Jak mogła przejść tak selektywna forma intelektualnej krótkowzroczności? W USA ciało kontrolujące leki składa się, oczywiście, z psychiatrów, którzy zdaniem grup konsumenckich albo popierają przepisywanie Prozacu, albo, co gorsze, odnoszą korzyści z grantów przyznawanych przez kompanie takie jak Eli Lilly. Jasno widać, że istnieje tu konflikt interesów!

Jeden z najsurowszych krytyków leku, dr Peter Breggin, autor książki Talking Back to Prozac, twierdzi, że Prozac działa stwarzając poczucie oderwania, które początkowo może wydawać się polepszeniem w depresji – jednak poczucie otępienia staje się tak duże, że osoby biorące Prozac przestają troszczyć się o innych.

Inny krytyk, dr Anne Tracey, przewodnicząca Inter- national Coalition of Drug Awarness (Międzynarodowa Koalicja na rzecz Świadomości Działania Leków), twierdzi, że dzwony nadal biją na alarmw sprawie tej grupy leków przeciwdepresyjnych, która obejmuje Prozac i inne blisko z nim związane leki, takie jak Zoloft, Paxil, Lovan i Luvox.

CZY PSYCHIATRIA I PSYCHOLOGIA JEST SKUTECZNA?

Psychiatrzy często uważają, że są jedynymi osobami zdolnymi do prowadzenia i leczenia schizofrenii. Dowody z okresu drugiej wojny światowej stawiają to przekonanie pod znakiem zapytania. Kiedy francuski szpital dla umysłowo chorych znalazł się na drodze nadchodzącej armii niemieckiej, wszyscy pacjenci zostali odesłani do domu do krewnych, poza 153, o których sądzono, że są zbyt chorzy, aby opuścić szpital. Niemcy nadeszli wcześniej, niż się spodziewano, tak więc pacjenci musieli radzić sobie sami. Po wojnie powołano komisję w celu ustalenia losu tych opuszczonych pacjentów. Z tych, których odnaleziono, 37 procent porzuconych, nie leczonych i beznadziejnych przypadków dostosowało się do życia w społeczeństwie.

Podobne badanie przeprowadzono na 118 schizofrenikach zwolnionych 20 do 25 lat temu ze szpitala Vermont State Hospital. Badanie wykazało, że przez najwidoczniej spontaniczne wyzdrowienie, przychodzące w większości przypadków dużo później po leczeniu, u 68 procent zniknęły wszystkie objawy schizofrenii. Psycholog Stanley Peel zauważył: „Wyniki te potwierdziły podobne dane uzyskane w trzech europejskich badaniach i w innym badaniu amerykańskim, które przeprowadzono w ciągu ostatniej dekady, wykazując, że połowa lub więcej schizofreników w końcu wyzdrowiała lub stan ich znacznie się poprawił”.

Implikacje wynikające z tych badań są szokujące, kiedy weźmiemy pod uwagę, co na temat schizofrenii ma do powiedzenia psychiatria. Według DSM-III-R (Diagnos- tic and Statistical Manual of Mental Disorders, Third Edition, Revised – Diagnostyczny i Statystyczny Podręcznik Chorób Umysłowych, III wydanie, uzupełnione): „Powrót do pełnego funkcjonowania sprzed choroby nie jest częsty”. DSM-III był bardziej niewzruszony: „Pełny powrót do stanu sprzed choroby jest niezwykły – w istocie tak rzadki, że niektórzy klinicyści kwestionowaliby oryginalną diagnozę”.Wiseman komentuje: „Co tragicznie pogarsza sprawę, to fakt, że jest to standardowe postępowanie psychiatrów pracujących w przekonaniu, że należy wszystkich schizofreników leczyć środkami powodującymi zmiany w umyśle i później utrzymywać podawanie im tych leków”.

Inne badanie skuteczności leczenia psychiatrycznego prowadzone było przez psychologa Hansa J. Eysencka na kilku tysiącach kobiet i mężczyzn, żołnierzy z zaburzeniami umysłowymi, przebywających w brytyjskich szpitalach. Ci, którzy leczeni byli psychoanalizą, wykazywali odsetek poprawy wynoszący 44 procenty. Ci, których leczono innymi formami psychoterapii, wykazywali poprawę w 64 procentach. Ci pacjenci, którzy nie przechodzili żadnej terapii, z wyjątkiem leczenia dolegliwości fizycznych, wykazywali poprawę w 72 procentach. Badanie Eysencka wykazało, że odsetek wyleczeń u nie leczonych neurotyków po roku od pojawienia się schorzenia wynosił 45 procent, a po dwóch latach– 70 procent. Po pięciu latach stan 90 procent tych chorych albo znacznie się poprawił, albo wrócili oni do pełnego zdrowia.

ZAWODNE PRZEWIDYWANIA. 

Psychiatrzy wkroczyli na arenę prawa, usiłując przewidzieć przyszłe niebezpieczeństwo, jakie mogą stwarzać oskarżeni o przestępstwa kryminalne. Jednak kiedy dochodzi do przewidzenia zagrożenia i warunków przymusowego osadzenia w zakładach, istnieje niski stopień niezawodności. Prawnik Bruce Ennis w swojej książce Mental Patients, Psychiatry and the Law (Chorzy Umysłowo, Psychiatria i Prawo), cytuje dobrze znane badanie dotyczące dokładności tych przewidywań, którego wyniki są dla nich wyjątkowo miażdżące. Badanie obejmowało 989 osób, które zostały uznane przez psychiatrów za tak niebezpieczne, że zalecono osadzenie ich w instytucjach o najwyższym stopniu bezpieczeństwa. Potem Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych wydał decyzję o umieszczeniu tych osób w normalnych zakładach o nie najwyższym stopniu bezpieczeństwa. Ocena pacjentów dokonana w 12 miesięcy później sprawiła, że jedna piąta została zwolniona, a ponad połowa wyraziła zgodę na pozostanie w charakterze dobrowolnych pacjentów. Podczas 12 miesięcy uwięzienia, tylko siedmiu z 989 pacjentów albo popełniło, albo próbowało popełnić jakiś gwałtowny czyn, co oznacza, że prawdopodobieństwo, iż psychiatra źle oceni, że ktoś jest niebezpieczny, wynosi oszałamiające 99,29 procenta!

Najczęstszą przyczyną przymusowego skierowania do zakładu psychiatrycznego jest fakt, że dana osoba stanowi niebezpieczeństwo dla siebie lub innych. W pewnych jurysdykcjach niebezpieczeństwo, jakie ktoś może stanowić dla siebie, może być jedynie zagrożeniem dla jego własnej reputacji. Jednak ostatecznie tym, kto ocenia potencjalne niebezpieczeństwo, jakie stwarza dana osoba, jest psychiatra. Psychiatrzy przyznają sami, że mają słaby rejestr obserwacji w tej dziedzinie. Zdumiewające jest, że społeczeństwo pozwala na odebranie wolności na podstawie zezwolenia wydanego przez członków grupy, której działania cechują się tak małym stopniem dokładności.

Badanie omawianie w roku 1978 w American Psychologist ujawniło pewne alarmujące dowody potwierdzające fakt, że psychiatria i psychologia nie są niczym więcej jak szalbierstwem. W roku 1939 przeprowadzono badanie dotyczące możliwości zmniejszenia przestępczości wśród młodzieży. Ponad 600 osobników w wieku od pięciu do trzynastu lat podzielono losowo na dwie grupy. Pierwsza grupa poddana została poradnictwu psychiatrycznemu, a drugą pozostawiono bez jakiegokolwiek leczenia. Terapeuci donosili, że dwie trzecie tych, których poddano leczeniu „znacznie skorzystali”. Ponad 35 lat później zlokalizowano 80 procent początkowej grupy i wykonano badanie sprawdzające. Wykazało ono, że grupa leczona wypadła bardzo niekorzystnie w porównaniu z grupą nie leczoną. Osoby z grupy leczonej wykazywały większe prawdopodobieństwo popełnienia więcej niż jednego poważnego przestępstwa niż ci z grupy kontrolnej, a kiedy poddano grupy ocenie pod względem występowania alkoholizmu, chorób umysłowych, chorób spowodowanych stresem i zadowolenia z pracy, okazało się, że grupa leczona konsekwentnie radziła sobie gorzej niż grupa kontrolna. Wydaje się, że program nie tylko zawiódł w zakresie zapobiegania brutalnym zbrodniom, ale spowodował negatywne skutki uboczne. Niepowodzenie w zapobieganiu brutalnym zbrodniom potwierdziły też inne badania.

Autorka tego badania, Joan McCord, zapytana w wywiadzie telewizyjnym, czy może wyjaśnić te wyniki, stwierdziła, że ci, którzy podlegali leczeniu, ustawili się w pozycji osóbpotrzebujących pomocy i uzależnili się od niej, a w konsekwencji nie rozwijali zdolności radzenia sobie z trudnościami tak jak osobnicy z grupy kontrolnej.

PRODUKCJA CHORÓB UMYSŁOWYCH.

Choroba umysłowa jest obecnie klasyfikowana i diagnozowana zgodnie z Diagnostic and Statistical Manual of Mental Disorders, Fourth Edition (DSM-IV) (Diagnostyczny i Statystyczny Podręcznik Chorób Umysłowych, IV wydanie). Interesujące, że w roku 1840 istniała tylko jedna klasyfikacja problemów umysłowych jako idiotyzm,choroba umysłowa. Cztery dekady po powstaniu Amerykańskiego Stowarzyszenia Psychiatrycznego (American Psychiatric Association; w skrócie APA) liczba kategorii wzrosła do siedmiu: „mania”, „melancholia”, „monomania” (irracjonalne skoncentrowanie na jednym przedmiocie), „porażenie postępujące”(kiła trzeciorzędowa – kiłowe zmiany w mózgu), „demencja”, „dypsomania” (alkoholizm – napadowe opilstwo) i „epilepsja”.

Wiseman zauważa, że psychiatria praktykuje zmiany definicji chorób. Przed powstaniem Amerykańskiego Stowarzyszenia Psychiatrycznego choroba oznaczała możliwe do zaobserwowania zaburzenia ustroju: infekcję, raka narządu, zapalenie płuc. Psychiatrzy zapoczątkowali praktykę stwierdzania choroby, której istnienie przypuszczali, zamiast nadać nazwę obserwowanemu zachowaniu. W ten sposób powstało przekonanie, że pacjent musi być chory, ponieważ zachowuje się irracjonalnie. Tak więc uznali zachowanie za objaw i wywnioskowali, że musi on być spowodowany chorobą. Wiseman komentuje, że psychiatria spędziła poprzednie stulecie na uzasadnianiu swojej pozycji. Jednak nie znaleziono uszkodzenia mózgu ani żadnego zmutowanego połączenia nerwów; nie odkryto też żadnego dowodu genetycznego, nawet po powstaniu nowych technologii. Usiłując usprawiedliwić swoją pozycję psychiatrzy często wysuwają pseudonaukowe wyjaśnienia, takie jak to, że „depresja jest spowodowana brakiem równowagi chemicznej w mózgu”. Hipoteza ta jest całkowicie niesprawdzalna, ponieważ jest rzeczą niemożliwą dokonanie pomiarów związków chemicznych w mózgu osoby żyjącej bez jej zabicia lub uszkodzenia w celu zweryfikowania lub uznania tej hipotezy za nieprawdziwą. Ale to oczywiście nieważne, ostatecznie brzmi imponująco!

W roku 1933 psychiatrzy opracowali pierwszy standardowy podręcznik klasyfikacji chorób umysłowych. Został on nazwany Standard Classified Nomenclature of Disease (Standard Klasyfikacji Nomenklatury Chorób). Pierwszy Diagnostic and Statistical Manual of Mental Disorders (Diagnostyczny i Statystyczny Podręcznik Chorób Umysłowych ) APA opublikowało w roku 1952. Liczba zaburzeń umysłowych urosła już wówczas do 112. W roku1968, ukazało się wydanie poprawione DSM-II i zawierało już 163 choroby umysłowe. Komentarze w podręczniku ujawniają, że choroby zostały ustalone przez komitet, który głosował nad tym, czy dane choroby w ogóle istnieją. DSM-III został opublikowany w roku 1980 i dodano w nim następnych 61 chorób, tak więc ich ogólna liczba wyniosła 224.6 W roku1987 podręcznik został ponownie zrewidowany i ogólna liczba chorób umysłowych zwiększyła się w DSM-III-R do 253. DSM-IV wydano w roku 1994 i ogólna liczba chorób umysłowych wzrosła obecnie do 374.71

Psychiatra Al Parides, widząc, jak głosowano nad chorobami, ustalając, czy one istnieją, czy nie, w zależności od przewagi poglądów w danym dniu, zauważył, że ten podręcznik nie był wcale naukowym podręcznikiem, ale majstersztykiem manewrów politycznych. Komentując to stwierdził, że problemy dnia codziennego obrócono w problemy psychiatryczne.

L.J. Davis podał zwięzły komentarz w artykule ogłoszonym w magazynie Harper’s:73„Według Diagnostic and Statistical Manual of Mental Disorders, Fourth Edition (powszechnie znany pod nazwą DSM-IV), życie ludzkie jest formą choroby umysłowej”. DSM-IV uznał za patologię niemal każdy aspekt ludzkiego zachowania i oczywiście każdej „anomalii”towarzyszy odpowiedni kod na liście (billing code).

Paula Caplan, psycholog z komitetu DSM-III-R, zaobserwowała, że główni gracze w kompilacji podręcznika ignorowali całą masę badań naukowych i byli również obojętni na krzywdę wyrządzaną pacjentom z powodu kategorii, którym podporządkowano choroby w podręczniku. Pani Caplan uważa za trudne pogodzenie tych motywów z rzekomym altruizmem.

Al Parides stwierdza: „To, co zrobili, to medykalizacja wielu problemów, która nie ma przyczyn biologicznych”.Wiseman zauważa, że choroby są fabrykowane. Słownik Webstera definiuje „fikcję” jako „wszystko, co jest wymyślone lub wyobrażone”.

Wiseman wyraża zdecydowane przekonanie, że wymyślanie chorób umysłowych jest to praktyka psychiatryczna. Podaje jako przykład Zespół Niedoboru Uwagi (Attention Deficit Disorder; w skrócie ADD lub ADHD ). Mówi on, że jest prawdą, iż psychiatria nie wymyśla zachowań; jednak kiedy grupa psychiatrów pakuje zachowania i emocje do jednego worka i przydziela nazwę takiemu zachowaniu, wówczas jest to wymyślona jednostka. Jest to również wymyślona rzeczywistość, mówi Wiseman, ponieważ nie istniała przedtem.

Zawsze było prawdą, że niektóre dzieci i dorośli są bardziej aktywni niż inni lub że ich uwaga ma tendencję do błądzenia z powodu krótkiego okresu skupienia uwagi. Do XX wieku rodzice i nauczyciele po prostu przyjmowali istnienie takich dzieci jako zjawisko życiowe. Rodzice uważali, że dzieci, jak dorośli, uczą się zmieniać swoje zachowania z upływem czasu. Jednak psychiatrzy są zdania, że z tymi dziećmi dzieje się coś złego. W ich mózgu są jakieś niejasne, niewytłumaczone defekty i identyfikowano pewne zachowania, twierdząc, że każde dziecko które okazuje takie zachowanie, cierpi na ADD. Wiseman podkreśla po raz kolejny, że jest to sztuczne tworzenie rzeczywistości.

Brak dowodów, że mózgi tych dzieci są w jakikolwiek sposób odmienne od mózgów innych dzieci. Rodzice i dzieci sądzą, że dziecko jest zdrowe, dopóki nie wejdą do gabinetu psychiatry. Kiedy z niego wychodzą, myślą, że dziecko jest nienormalne. Wiseman komentuje: „…rzeczywistość się nie zmieniła. Dziecko jest nadal takie same”. Co się zmieniło, to odbiór dziecka przez rodziców, którzy postrzegali je dotąd jako normalne dziecko, a teraz jako chore, które ma specjalne potrzeby. Jako normalne dziecko byłoby tolerowane i z wszelkim prawdopodobieństwem wyrosłoby na normalne, gdyby nie przywiązywano zbyt dużej wagi do sytuacji; ale teraz dziecko będzie traktowane inaczej przez rodziców, nauczycieli i inne dzieci i w końcu samo zacznie widzieć siebie jako inne od pozostałych. Będzie teraz brało latami leki i będzie traktowane jako ograniczone przez swoją kondycję. Jedyną różnicę w obu sytuacjach stanowi wymyślona rzeczywistość ADD. Tymczasem brak jakiegokolwiek dowodu, że taka choroba w ogóle istnieje.

ALTERNATYWY DLA PSYCHIATRII. 

Okazuje się, że takie środki, jak medytacja transcendentalna (MT) oferują duże korzyści, zarówno w leczeniu, jak i w zapobieganiu chorobie. Skuteczność MT została udokumentowana w licznych opublikowanych badaniach prowadzonych w ponad 100 instytutach badawczych, jednak profesjonaliści nadal trzymają się kurczowo przestarzałych metod.

W pewnym badaniu prowadzonym na weteranach wojny w Wietnamie leczonych w ramach Vietnam Veteran’s Outreach Program weterani zostali losowo przydzieleni do programu MT lub psychoterapii (typu, jaki prowadził dany terapeuta – terapia behawioralna, egzystencjalna, kognitywna, somatyczna lub psychodynamiczna). Stan weteranów, którzy nauczyli się techniki MT poprawił się znacznie z punktu widzenia psychologii i socjologii, włączając w to zmniejszenie niepokoju, depresji, bezsenności i nadużywania alkoholu, podczas gdy stan uczestników programu poddanych psychoterapii nie poprawił się. Uczestnicy MT wykazywali również szybszy powrót do normy po doznaniu stresujących bodźców w postaci wytworzenia nawyku odpowiedzi rezystancyjnej skóry.

W innym badaniu, prowadzonym przez okres ponad 12 miesięcy, więźniowie z zakładu o najwyższym stopniu bezpieczeństwa praktykujący MT zostali porównani z więźniami poddanymi czterem innym rodzajom leczenia włącznie z doradztwem psychologicznym, leczeniem z nadużywania narkotyków i 21 personalnymi programami rozwoju. Grupa MT osiągnęła znaczną poprawę w zakresie samorozwoju i zmniejszenia objawów patologicznych, podczas gdy żadna z czterech innych grup poddanych leczeniu nie wykazywała znaczących zmian w porównaniu z grupą kontrolną. Podczas trzech i pół roku odsetek recydywy (to znaczy ponownego popełnienia przestępstwa i powrotu do więzienia) wgrupie MT był znacząco niższy niż w pozostałych czterech grupach.

WNIOSKI.

Jeśli twoje zachowanie jest niezwykłe lub jeśli zdiagnozowano cię jako osobę „umysłowo chorą”, powinieneś być bardzo ostrożny i brać pod uwagę fakt, że dyscyplina, która to stwierdziła, nie jest nauką ani nie może wyleczyć cię z tego stanu. Najlepsze, co może ci zaproponować, to lata lub być może całe życie na lekach psychotropowych, które powodują straszne skutki uboczne lub mogą spowodować uszkodzenie mózgu w imię przyniesienia chwilowej ulgi w depresji. Nie masz nic do stracenia, próbując takich sposobów leczenia, jak medytacja transcendentalna lub Maharishi Ayurveda, które jeśli cię nie wyleczą, to przynajmniej cię nie zabiją. Co więcej, psychiatria i leczenie farmakologiczne są procesem samonapędzającym się.

Należy też ostrzec przed leczeniem za pośrednictwem terapii bez lekowych. Tak zwane rozmowy terapeutyczne nie są bardziej skuteczne ani oparte na podstawach naukowych niż leczenie środkami farmakologicznymi lub ECT. Jak widzieliśmy na przykładzie badania przeprowadzonego przez McCord, takie terapie mogą w rzeczywistości przynieść skutki odwrotne do zamierzonych. Co więcej, badanie, w którym wynajęty aktor mówił na podstawie skryptu opisującego normalnego człowieka, w którego zachowaniu przytłaczająca większość ekspertów od zdrowia psychicznego znalazła objawy patologiczne przy ich rzeczywistym braku, wskazuje, że osoby zaangażowane w tę profesję przyjmują, że patologia istnieje nawet przy braku podtrzymujących to mniemanie dowodów.

Dalszy dowód mamy w postaci DSM, gdzie liczba chorób umysłowych wzrasta z każdym wydaniem i gdzie wszystkie rodzaje zachowań kiedyś akceptowane jako normalne (na przykład chrapanie) są obecnie opisywane jako choroby umysłowe. Wskazuje to jednoznacznie, że psychiatria jest dyscypliną działającą w sposób, który można nazwać sztuką dla sztuki. Czas najwyższy, aby społeczeństwo zakwestionowało bona fides psychiatrii.

Najbardziej niepokojące ze wszystkiego jest to, że psychiatria rzadko w sposób poprawny przewiduje niebezpieczne zachowania i że każdy z nas może utracić nasze ludzkie prawa tylko na podstawie zgody wyrażonej przez przedstawiciela zawodu nie mającego żadnych podstaw naukowych!

Wydaje się, że zarówno psychiatria, jak i psychologia w rzeczywistości uciekają od prawdy.

O autorce: 

Rochelle Macredie posiada dyplomy w dziedzinie Sztuki, Nauki i Prawa i praktykuje prawo kryminalne w sektorze publicznym Nowej Południowej Walii. Jest rzeczniczką medytacji transcendentalnej jako szybkiej i dobroczynnej metody pokonywania problemów i stresów, jakie niesie życie.

Przełożyła Elżbieta Strózik.


Możesz również posłuchać lub ściągnąć artykuł w wersji audio: Kliknij





Wydrukuj i / lub i ściągnij na dysk cały artykuł: Kliknij

2 komentarze:

  1. Polecam przeczytać lub posłuchać. Świetny artykuł, który wiele uzmysławia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Koniec z rozdawaniem kart..Wolność.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga. Od lutego 2013 roku komentarze mogą ukazywać się ze znacznym opóźnieniem

Możesz użyć następujących atrybutów HTML:

Tekst pogrubiony: <b>twój tekst... </b>
Tekst pochylony: <i>twój tekst...</i>
Odnośnik (Link): <a href="adres strony">widoczna nazwa</a>
Adres e-mail: <a href="mailto:wstaw adres e-mail">nazwa</a>

Zaprzyjaźnione strony:

Wolne Media - Toplistaopsychiatrii.pl

Najlepsze Blogi Katalog Stron Katalog Stron Statystyki, katalog stron www, dobre i ciekawe strony internetowe Katalog stron katalog stron katalog.budzyk


Jeśli zgadzasz się z przesłaniem i tematyką tej strony, jesteś ofiarą psychiatrów, lub nie są Ci obce problemy ludzi borykających się z przymusem psychiatrycznym, dyskredytacją, nadużyciami, pomóż w promocji tej strony: skopiuj kod poniżej i wklej go na swoją stronę lub fora. Z góry serdeczne dziękuję.

anty-psychiatria.blogspot.com

http://anty-psychiatria.blogspot.com/

Skopiuj pasek mikro kodu (Html): <a href="http://anty-psychiatria.blogspot.com/" target="_blank"><img src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnASQcXBsX79OM2Scg5mzCoQe3QMDmRNj__HdqRE-1TtIJmYy0nsEh8XFVdauOw86_f80Lasr6nG54x4Z2SP-EWNZ-55HNcHpCB1leTfP3w4sRGe35BGpbFXDe0G2VDFRZy2SDzxhPzkA/s154/anty-psychiatria.blogspot.com.jpg" alt="anty-psychiatria.blogspot.com" /><p style="font-family:Times new roman; font-size:10px;">http://anty-psychiatria.blogspot.com/</p></a>

lub kod zwykły link: <a href="http://anty-psychiatria.blogspot.com/" target="_blank">http://anty-psychiatria.blogspot.com/</a>

KOD QR - ZESKANUJ STRONĘ I PRZEKAŻ DALEJ

Etykiety bloga: