sobota, 17 grudnia 2011

Psychiatria na usługach reżimu

Umieszczanie zdrowych ludzi wbrew ich woli w szpitalach psychiatrycznych do niedawna kojarzono z sowieckim aparatem bezpieczeństwa, który dzięki usłużnym konowałom przez lata uczynił z psychiatrii jedno z narzędzi represjonowania obywateli kontestujących reżim komunistyczny. Poprzez sztuczne rozszerzenie kryteriów klinicznych umożliwiono nie tylko izolowanie setek tysięcy zdrowych ludzi w zamkniętych ośrodkach psychiatrycznych, ale również dokonywanie na nich zabiegów, takich jak elektrowstrząsy czy pseudoterapia silnymi lekami psychotropowymi, insuliną czy koloidalną siarką, co wielokrotnie przyczyniało się do utraty zdrowia, a nawet śmierci.

Po śmierci Stalina i potępieniu kultu jednostki nie uchodziło już pozbywać się przeciwników politycznych za pomocą strzału w potylicę. Następowały zwolnienia z łagrów i więzień. Wrogów ludu jednak wciąż nie brakowało, postanowiono więc na szeroką skalę rozwinąć wcześniejsze doświadczenia w stosowaniu psychiatrii represyjnej.


Schizofrenia pełzająca i bezobjawowa

Nowy kierunek i zadania rosyjskiej psychiatrii wyznaczył Nikita Chruszczow w przemówieniu z 1959 r., kiedy to autorytatywnie zrównał przeciwników komunizmu z osobami chorymi psychicznie. Któż bowiem normalny, według genseka, mógł utyskiwać na jedynie słuszny i tak wrażliwy na ludzką niedolę ustrój? Poza tym ta forma represji była w stanie znacznie poprawić wizerunek Kraju Rad w świecie. Malała bowiem liczba więzień przy jednoczesnym wzroście szpitalnych łóżek. W rzeczywistości jednak warunki przebywania w psychtiurmach były dużo gorsze niż w zwykłych więzieniach, przede wszystkim zaś okres izolacji „pensjonariusza” mógł być przedłużany w nieskończoność. Ponadto przymusowi pacjenci byli poddawani wszelkim formom przemocy cielesnej, poczynając od tortur przez brutalne pobicia aż po zbiorowe gwałty. A możliwości odwoływania się do władz zwierzchnich mógł jednym podpisem pozbawić zainteresowanego „lekarz prowadzący”, uznając niecelowość korespondencji z instytucjami państwowymi osoby uznanej wszak za psychicznie chorą i cierpiącą np. na zespół urojeniowy. Naukową oprawę teorii Chruszczowa dodał po dziesięciu latach, uważany za ojca represyjnej psychiatrii, prof. Andriej Władimirowicz Snieżniewski, który w 1969 r. dokonał rzeczy wydawałoby się niemożliwej – zdefiniował nieistniejącą jednostkę chorobową jako „schizofrenię pełzającą”, nazywaną też niekiedy „schizofrenią bezobjawową”. Na podstawie diagnozy określonej tak absurdalnym terminem prześladowaniom poddano w Związku Sowieckim niemal 2 mln osób. Jednym z bardziej znanych więźniów „leczonych” w psychuszkach był Władimir Bukowski, rosyjski dysydent i opozycjonista.

Psychuszki w PRL-u


Reportażystka i eseistka Joanna Siedlecka, która od lat zajmuje się zagadnieniami dotyczącymi środowiska polskich literatów, szczegółowo opisała dwa przypadki instrumentalnego wykorzystania psychiatrii dla spacyfikowania krnąbrnych wobec komunistycznego reżimu pisarzy polskich. W książce „Obława, losy pisarzy represjonowanych” ukazała m.in. dramatyczne losy poznańskiego poety Wojciecha Bąka oraz pisarza i publicysty Januarego Grzędzińskiego.

Wojciech Bąk, rozpoczynający twórczą karierę w latach 30. ubiegłego wieku, jeszcze przed wojną był laureatem kilku znaczących nagród literackich. Podczas wojny po przesiedleniu z rodzinnego Poznania do Generalnego Gubernatorstwa wysłany został przez Niemców do obozu pracy przymusowej w Cottbus. Ciężko ranny w głowę i cudem ocalały, powrócił do Poznania tuż po zakończeniu wojny, by z miejsca oddać się pracy twórczej i organizacyjnej w odtwarzającym się środowisku literackim miasta. Zapał poety nie został zahamowany nawet wtedy, gdy w 1949 r. uznano socrealizm za podstawowy kierunek w sztuce. Jako jeden z najlepszych polskich poetów katolickich Bąk nie mógł się pogodzić z narzucaniem twórcom obcej ideologii – nie bał się, protestował, gdzie i jak mógł. We wspomnianej książce Joanna Siedlecka pisze: „Dyskutował też w knajpach, parkach i na ulicach, zwłaszcza na placu Wolności, którego nazwa drażniła go szczególnie – jego żywiołem była bowiem walka, dyskusja, intelektualna prowokacja. Rozsadzała go energia i potrzeba publiczności, a nie krył się wcale ze swoimi antykomunistycznymi poglądami. Mówił głośno i publicznie to, o czym inni bali się nawet myśleć”. UB wykorzystał wobec niego pełną gamę wymyślnych szykan – od zakazu druku, inwigilacji, zastraszania, szantażu aż po pozbawienie środków zarobkowania i próbę pozbawienia go dachu nad głową. Z małymi wyjątkami koledzy po piórze, zgodnie dmący w propagandowy róg nowej wiary, potępili postawę poety, gdy on, osamotniony, pozostawał wierny wyznawanym wartościom. W październiku 1950 r., doprowadzony do finansowej ruiny w trakcie kosztownych procesów sądowych, dokonał próby samobójczej. Po odratowaniu poety wbrew jego woli umieszczono go w kościańskim zakładzie dla nerwowo chorych, gdzie bezprawnie przetrzymywano go przez sześć miesięcy, a wieloletni dyrektor placówki i prekursor polskiej eugeniki dr Oskar Bielawski tak diagnozował stan swojego podopiecznego: „Stwierdziliśmy u wyżej wymienionego ciężkie schorzenie psychiczne o charakterze paranoidalnym z bogatym systemem urojeniowym. Kuracja ob. Bąka musi trwać czas dłuższy, żeby mogła dać jakiekolwiek rezultaty”. Były wyznawca eugeniki diagnozę tę przekazał nie rodzinie pacjenta, lecz Poznańskiemu Oddziałowi Związku Literatów. Poetę jednak wkrótce zwolniono, pomimo tak porażającego rozpoznania. Po opuszczeniu psychuszki Wojciech Bąk nadal na każdym kroku kontestował komunistyczną rzeczywistość, w której zakłamanie i hipokryzja stawały się normą, z jaką sumienie nie pozwalało mu się pogodzić. W rzeczywistości tej ponownie przyszło mu się zmagać z ciągłymi rewizjami i przesłuchaniami Urzędu Bezpieczeństwa. W maju 1952 r. z polecenia ówczesnego ministra zdrowia Jerzego Sztachelskiego ponownie umieszczono poetę w psychuszce, tym razem w gnieźnieńskim szpitalu psychiatrycznym, tzw. Dziekance. Poddawany elektrowstrząsom, bity, według sowieckiego wzoru kurowany potężnymi dawkami insuliny, przetrwał niemal rok tej gehenny. Ze zniszczonym zdrowiem, lecz niezłamanego zwolniono go z zakładu, gdyż sąd nie wyraził zgody na jego ubezwłasnowolnienie. Stalin już nie żył. Zbliżała się tzw. październikowa odwilż. Trwała krótko.


Lekkomyślny stosunek do życia

Drugim dotkniętym podobnymi represjami w ludowej Polsce był publicysta, pisarz, a zarazem były legionista, pułkownik WP, kawaler Virtuti Militari i adiutant marszałka Piłsudskiego January Grzędziński. Przebywający do 1957 r. na emigracji, Grzędziński wrócił do ojczyzny już za rządów Władysława Gomułki, kiedy wielu Polakom zdawało się, że tow. „Wiesław” trwale położył kres politycznym prześladowaniom epoki stalinowskiej. Był jednym z pierwszych piszących pod pseudonimem polskich korespondentów paryskiej „Kultury”. Objęty pełną inwigilacją Służby Bezpieczeństwa Grzędziński, otoczony zgrają donosicieli, wśród których był nawet członek rodziny, został namierzony po rozszyfrowaniu jednego z jego listów przesłanych w 1964 r. do Maroka na adres byłej żony Lidii Lisik.

W 1965 r. władze oskarżyły go o przekazywanie na Zachód materiałów szkalujących PRL. Rozpoczęto przeciwko niemu śledztwo z tajnymi i jawnymi przeszukaniami i wielogodzinnymi przesłuchaniami, podczas których starszy, 74-letni już człowiek z godnością stawiał czoło esbeckim śledczym. Ze względu na wiek łaskawie nie został osadzony w areszcie. Standardowo objęto go całkowitym zakazem druku, a nawet wycofano z księgarń jego książki. Śledztwo zawieszono, gdyż lekarze z powodu licznych schorzeń podejrzanego wykluczyli możliwość jego uczestnictwa w procesie. Grzędziński nie ugiął się pod nieustającymi szykanami i w dalszym ciągu pod pseudonimem, ale również pod własnym nazwiskiem publikował w paryskim wydawnictwie Jerzego Giedroycia. Funkcjonariusze SB nie mogąc pogodzić się z faktem, iż jacyś tam lekarze pozbawili ich możliwości osadzenia staruszka w więzieniu, postawili w tym przypadku na sowiecki wzór represji i wspólnie z prokuraturą przy wykorzystaniu gotowej do współpracy psychiatry prof. Heleny Flatau-Kruszewskiej, postanowili zamknąć Grzędzińskiego w zakładzie dla obłąkanych. Cytując za Joanną Siedlecką, warto przytoczyć słowa mec. Anieli Steinsbergowej, która opisała wynik badania psychiatrycznego swojego klienta: „Na zlecenie organów śledczych prof. Helena Flatau-Kruszewska zbadała go i wydała orzeczenie, że wykazuje on lekkomyślny stosunek do życia i nie docenia pobłażliwości władz, należy przeto poddać go obserwacji w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym”.

January Grzędziński nigdy nie trafił do psychuszki. Nie znalazł się tam wyłącznie dzięki determinacji siostry Nelly Strugowej, która wykorzystując dawne stosunki, robiła wszystko, by oszczędzić bratu cierpień. January Grzędziński przeżył rządy Gomułki, zmarł w 1975 r.


* * *
Przypadki przymusowej izolacji przeciwników komunizmu w zakładach psychiatrycznych w Polsce, choć niewątpliwie liczne, niestety do dnia dzisiejszego nie zostały dokładnie rozpoznane przez rodzimych historyków. Praca ta wydaje się wyjątkowo konieczna szczególnie w czasach, gdy imieniem twórcy polskiej eugeniki Oskara Bielawskiego „honoruje” się szpital w Kościanie i kiedy prawnicy III RP wykazują wyraźną nadgorliwość w nakazywaniu badań psychiatrycznych wobec osób otwarcie protestujących przeciwko aktualnie sprawującym władzę.



Artykuł pochodzi ze strony: http://www.gazetapolska.pl/


Wydrukuj i / lub i ściągnij na dysk cały artykuł: Kliknij

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga. Od lutego 2013 roku komentarze mogą ukazywać się ze znacznym opóźnieniem

Możesz użyć następujących atrybutów HTML:

Tekst pogrubiony: <b>twój tekst... </b>
Tekst pochylony: <i>twój tekst...</i>
Odnośnik (Link): <a href="adres strony">widoczna nazwa</a>
Adres e-mail: <a href="mailto:wstaw adres e-mail">nazwa</a>

Zaprzyjaźnione strony:

Wolne Media - Toplistaopsychiatrii.pl

Najlepsze Blogi Katalog Stron Katalog Stron Statystyki, katalog stron www, dobre i ciekawe strony internetowe Katalog stron katalog stron katalog.budzyk


Jeśli zgadzasz się z przesłaniem i tematyką tej strony, jesteś ofiarą psychiatrów, lub nie są Ci obce problemy ludzi borykających się z przymusem psychiatrycznym, dyskredytacją, nadużyciami, pomóż w promocji tej strony: skopiuj kod poniżej i wklej go na swoją stronę lub fora. Z góry serdeczne dziękuję.

anty-psychiatria.blogspot.com

http://anty-psychiatria.blogspot.com/

Skopiuj pasek mikro kodu (Html): <a href="http://anty-psychiatria.blogspot.com/" target="_blank"><img src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnASQcXBsX79OM2Scg5mzCoQe3QMDmRNj__HdqRE-1TtIJmYy0nsEh8XFVdauOw86_f80Lasr6nG54x4Z2SP-EWNZ-55HNcHpCB1leTfP3w4sRGe35BGpbFXDe0G2VDFRZy2SDzxhPzkA/s154/anty-psychiatria.blogspot.com.jpg" alt="anty-psychiatria.blogspot.com" /><p style="font-family:Times new roman; font-size:10px;">http://anty-psychiatria.blogspot.com/</p></a>

lub kod zwykły link: <a href="http://anty-psychiatria.blogspot.com/" target="_blank">http://anty-psychiatria.blogspot.com/</a>

KOD QR - ZESKANUJ STRONĘ I PRZEKAŻ DALEJ

Etykiety bloga: