Berlin, 2 maja 2010. O godz. 16.00 pod pomnikiem „Akcji T4” zbiera się mała grupa ludzi, aby upamiętnić ofiary systematycznych medyczno-psychiatrycznych masowych morderstw dokonanych w latach 1939-1949 (patrz info prasowe). Na tablicy z brązu, która przypomina ten barbarzyński akt, możemy przeczytać:
„W tym miejscu, na ulicy Tiergartenstrasse 4, zorganizowano największe nazistowskie morderstwo masowe, nazwane według tego adresu ‚Akcja T4'. Od 1939 do 1945 roku zabito prawie 200 000 bezbronnych ludzi. Ich życie zostało określone, jako "niewarte życia", a ich wymordowanie "eutanazją". Umarli oni w komorach gazowych w Grafeneck, Brandenburg, Hartheim, Pirna, Bernburg i Hadamar: umarli z rąk plutonów egzekucyjnych, na skutek zaplanowanego zagładzania i trucizny. Sprawcami byli naukowcy, lekarze, sanitariusze, pracownicy sądownictwa, policji oraz administracji d/s zdrowiai pracy. Ofiary były ludźmi biednymi, załamanymi, buntownikami lub potrzebującymi pomocy. Pochodziły z klinik psychiatrycznych, ze szpitali dziecięcych, domów starców i opieki społecznej, z lecznic i obozów. Liczba ofiar jest wielka, niewielka natomiast liczba skazanych sprawców"
Rene Talbot z Irren-Offensive, współorganizatora demonstracji, powiedział w swoim przemówieniu m.in.: „Pomimo tego, że praca w psychiatrii zamkniętej w RFN stała się od dnia 1. września 2009, czyli od ratyfikowania Konwencji Praw Człowieka Osób Niepełnosprawnych ONZ, przestępstwem, a pracujący w niej tym samym przestępcami i pomimo tego, że od tej daty wszystkie dyskryminujące ustawy o ochronie zdrowia psychicznego stały się nielegalne, do dziś nadal funkcjonują te psychiatryczne więzienia tortur. ‘Leczenie’ pod przymusem jest torturą! Ci, którzy pracują w oddziałach zamkniętych, są przestępcami! Wszystkie ustawy o ochronie zdrowia psychicznego są nielegalne i muszą być natychmiast zniesione!”
Pochód, przypominający nazistowską „Akcję T4”, przeszedł przez Bramę Brandenburską, minął Alexanderplatz i zakończył się w Parku Ludowym Friedrichshain. Tam, pod „Pomnikiem Żołnierza Polskiego” demonstrację zakończono następującym przemówieniem:
„Upamiętniamy dzisiaj ofiary nieludzkiego aktu. Przy jego wykonaniu brali udział przede wszystkim ‘ludzie medycyny’. Było to straszne masowe morderstwo, dokonane na ludziach, których najpierw pozbawiono wolności, godności i prawa do samostanowienia, następnie nazwano ‘wynaturzonymi’ i zamordowano. Na tablicy pamiątkowej czytamy m.in., że mieliśmy w ich przypadku do czynienia z ludźmi biednymi, załamanymi, buntownikami lub potrzebującymi pomocy... Wtedy była wojna...
W międzyczasie minęło 70 lat. W ramach tzw. globalizacji jednoczone są banki, przemysł, grupy interesów, jednakże coraz mniej myśli się o jednostce. Polityka, władza, siła militarna wydają się mieć większe znaczenie, niż najważniejsze ogniwo w łańcuchu – człowiek... Dzisiaj mówimy, że jest ‘pokój’...
Osoby doświadczone psychiatrą informują o zupełnie innej sytuacji. Donoszą o przemocy, o ranieniu elementarnych praw człowieka, że ich godność i prawo do samostanowienia również dzisiaj nie grają dla psychiatrów żadnej roli!
Obecnie w Niemczech pod przymusem zamyka się w psychiatrii ponad 200.000 ludzi rocznie. Dzisiaj wystarczy powiedzieć do psychiatry: ‘Panie doktorze, pan nie wie, o czym pan mówi’ i w ten sposób dostać diagnozę. Jest się wtedy w ‘manii’... do tego jeszcze paranoidalnej, bo widzi się coś, czego pan doktor nie chce widzieć. Na podstawie takiej diagnozy już szybko może się przytrafić, że pod przymusem wylądujemy w psychiatryku, gdzie pod przymusem będzie się nas ‘leczyć’, gdzie nafaszeruje się nas psychotropowymi dragami i często będziemy leżeli, uwiązani pasami do łóżka, albo nawet potraktuje się nas elektroszokiem, pomijając już ciągłe poniżanie, któremu będziemy poddawani.
Ale my to wiemy. Na pewno wielu z nas. Tak samo, jak w tamtych czasach, tak i dzisiaj, nie tylko są sprawcy i ofiary, ale jesteśmy też my, świadkowie. Musimy być świadomi, iż nie wolno nam milczeć w stosunku do dzisiejszych wydarzeń w psychiatrii. Walka polityczna jest ważna. Apeluję jednakże również o prostą, ludzką interwencję. Szczególnie dziennikarze powinni dochodzić potrzeb tych ludzi i informować o nich w swoim przekazie. Powinni ich pytać i przekazywać ich odpowiedzi dalej. Dlaczego stali się biednymi, dlaczego się załamali, dlaczego się zbuntowali i co byłoby dla nich odpowiednią pomocą?
Bez naszego zaangażowania pozostaną tam ubezwłasnowolnieni i bez żadnych praw. Będą nadal odizolowani, odgraniczeni od społeczeństwa i będzie im odebrana szansa na to, czego najbardziej potrzebują – miłości! Diagnoza niestety w większości przypadków prowadzi bowiem również do tego, że rodziny bezmyślnie odpychają tych ludzi, oddając ich w ten sposób bez jakiejkolwiek kontroli w ręce maszynerii psychiatrycznej.
Ne wolno nam dopuścić do tego, aby ludzi tych nadal tak radykalnie degradowano, a ich życie uznano za wynaturzone.”
Wydrukuj i / lub i ściągnij na dysk cały artykuł: Kliknij
Własnie tu jest problem,ludzie którzy trafili do przychiatryka,stracili najczęściej wszystko nawet wsparcie najbliższych.Odebrano im mieszkania i podstawowe osobiste przedmioty.Jeśli im się udało wydostać z tortur psychicznych to są bezradni.A ći którzy jeszcze sobie radzą z problemami,nie chcą nawet o tym czytać czy też pisać.Z drugiej strony nikt nie podważy opini-diagnozy przchiatry.Typowe diagnozy - zagraża sobie i innym.
OdpowiedzUsuń