Przypomnijmy: takie podstawy prawne zostały anulowane w 4 wyrokach najwyższych niemieckich instancji sądowych (Bundesverfassungsgericht -2011 r. i Bundesgerichtshof – 2012 r.). Zazwyczaj podawane w psychiatrii pod przymusem neuroleptyki uznane zostały za substancje wyjątkowo groźne dla zdrowia i życia, co jest naruszeniem konstytucji (nietykalność cielesna). Substancje te charakteryzują się m.in. wysoką śmiertelnością, zmianami osobowości, świadomości, mimiki, ruchu etc. Niestety wszystkie te „dolegliwości” są następnie interpretowane przez psychiatrów jako „symptomy choroby psychicznej”, co dla „pacjentów” oznacza zazwyczaj już na całe życie zamknięcie w diabelskim kole stygmatyzacji.
Szczególnie po wyrokach Sądu Najwyższego Niemiec (BGH - XII ZB 99/12 oraz XII ZB 130/12) tak psychiatrzy, jak i politycy wpadli nieco w panikę. Apele psychiatrów o wprowadzenie przepisów pozwalających na „leczenie” bez zgody zainteresowanego wydają się nie mieć końca.
Politycy szybko zareagowali,
próbując już w drugiej połowie listopada niepostrzeżenie „przepchnąć” nowe ustawy, aby przychylić się do apelów psychiatrów, wyrażając jednocześnie świadectwo braku woli dostosowania się do zaleceń Trybunału Konstytucyjnego, który wyraźnie zaznaczył, że nie może być podstaw prawnych do aplikowania ludziom środków tak drastycznie skracających życie i definitywnie ujemnie wpływających na ich los. Na szczęście dzięki aktywistom ruchu na rzecz zniesienia „przymusu leczenia psychiatrycznego” to niemal tajnie zorganizowane oszustwo wypłynęło na światło dzienne i w ostatniej chwili pojawiły się głosy krytyki opozycji (szczególnie partii lewicowej „Die Linke”), co powstrzymało wyjątkowo szybko „interweniujących” ministrów jurysdykcji landów przed wprowadzeniem nowych ustaw bez konsultacji z kimkolwiek.